Zlatan zdjął maskę i pokazał siebie. Ból, cierpienie i dlaczego wciąż chce grać

Zlatan Ibrahimović
Zlatan Ibrahimović PressFocus

– Każdego dnia budzę się i wszędzie odczuwam ból – mówi w wielkim wywiadzie udzielonym “Guardianowi” Zlatan Ibrahimović. Człowiek, który w wieku 40 lat strzelił właśnie dwa gole w arcytrudnym meczu z Fiorentiną.

  • Zlatan Ibrahimović udzielił wywiadu, w którym nie silił się na robienie z siebie Boga
  • Szwed szczerze opowiedział o bólu, jaki odczuwa codziennie oraz tym, co napędza go do działania, które z tym bólem się przecież wiąże
  • Ibra wyjaśnił także swoje zachowanie w meczu z Hiszpaniu, gdy na własne życzenie pozbawił się udziału w półfinale barażów

Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki.

Nic nie musi udowadniać

Zlatan nie jest kimś, kto musiałby komukolwiek coś udowadniać, ale zapewne czuje przyjemne mrowienie, że niespełna dwa lata po tym, jak zdecydował się zamienić Los Angeles na Mediolan, liczne prognozy totalnie minęły się z tym, co przyniosła przyszłość. Jako że MLS często traktowana jest jako umieralnia dla karier byłych gwiazd europejskiej piłki, nie brakowało pukania się w czoło i pytań, co Milan na tym zyska. Tymczasem drugi gol strzelony Violi był trzydziestym ligowym trafieniem Ibry od powrotu (potrzebował na to zaledwie 44 meczów!), a wpływu na mentalną sferę zespołu – zwłaszcza tuż po przybyciu – nie da się przeliczyć na żadne pieniądze. Powodów, dla których warto zapoznać się z rozmową z Guardianem są dziesiątki, a to tylko jeden z nich. My przytoczymy co ciekawsze fragmenty.

Zlatan Ibrahimović… o bólu

Tego ranka wszędzie odczuwałem ból, ale dopóki mam jakiś cel, dopóki mam adrenalinę, nie mogę przestać. Wiem, że na końcu tej drogi jest coś dobrego. Dlatego czuję potrzebę pracy, chcę utrzymać się na szczycie. Będę grał w piłkę tak długo, jak będę mógł. Nie chcę, by nadszedł moment, w którym zacznę żałować, że przestałem. Że za kilka lat pomyślę: przecież mogłem to kontynuować, czułem się dobrze. Wolę się wykończyć, by szczerze powiedzieć: już nie mogę. Na dziś jest na to za wcześnie.

… o zmianie pokoleniowej w piłce

Nie mam problemów z cierpieniem. Dla mnie jest ono jak śniadanie. Ale wielu ludzi nie rozumie cierpienia, ponieważ nowe pokolenie, z tymi wszystkimi platformami, nie musi wiele zrobić, aby zdobyć uznanie. Poprzednie pokolenie musiało się napracować, aby dostać coś w zamian. Jestem bardzo dumny, że pochodzę ze starego pokolenia.

… o mentalnym wpływie na piłkarzy Milanu

Ciszę się widząc, jak młodzi gracze biorą na siebie większą odpowiedzialność, jak zmienia się ich mentalność. To jest teraz moje szczęście, moja adrenalina. Wychodzę i biegam tak samo jak oni. Robię to od 20 lat. Ludzie myślą: nie, Ibrahimović, musisz przestać. A moja mentalność mówi inaczej. Robię to, bo kiedy młodzi piłkarze widzą, jak pracuję, mówią: po tym wszystkim, co zrobił, on nadal pracuje. Muszę go naśladować. Nie jestem psem, który szczeka i nic nie robi. Jest odwrotnie. Kiedy byłem tu pierwszy raz, byliśmy supergwiazdami. Teraz Milan to pełen talentów, najmłodszy zespół w Europie. I znów jest na szczycie. Dziś to inny projekt, ale daje mi jeszcze więcej satysfakcji, bo niewielu tego od nas oczkiewało.

… o fakcie, że jeszcze jakiś czas temu spotykał się na boisku z Paolo Maldinim, a dziś gra w jednym zespole z jego synem

Jeden z nich jest miłym facetem. Drugi, jeśli chce cię zabić, zabije cię. Cieszę się, że nie są tacy sami, ponieważ nie jest łatwo porównywać syna z ojcem. Zwłaszcza gdy ojciec ma taką karierę, jaką miał. Pomagamy Danielowi pod każdym względem. Ma wielki talent. Zabawne – grałem przeciwko ojcu i dzisiaj gram z synem. Może Daniel też będzie miał syna…

… o trudnym dzieciństwie i życiu w imigranckiej dzielnicy Malmoe

Nie jestem tu po to, żeby powiedzieć, że mi fajnie, bo pochodzę z getta, albo że żałuję, że stamtąd pochodzę. Ja po prostu robiłem swoje i zbierałem tego owoce. Wszystko zależało ode mnie. Życie to wzloty i upadki. Gdyby wszystko było idealne, nie mamy o czym rozmawiać. Nadal popełniamy błędy, nikt nie jest idealny. W social mediach wystawiasz zdjęcie z 20 filtrami i wyglądasz idealnie. Ale kiedy widzę cię w rzeczywistości, nie jesteś doskonały. Wyglądasz normalnie, jak wszyscy. Ludzie tylko udają, że są doskonali. A być doskonałym, to znaczy być sobą. Nie nie popełniać błędów.

… o słynnym już uderzeniu Cesara Azpilicuety w niedawnym meczu z Hiszpanią

Zrobiłem to celowo. Nie wstydzę się tego powiedzieć, bo zrobił coś jednemu z chłopaków z mojego zespołu. Wiadomo, że solidaryzuję się ze swoimi. Moje zachowanie to głupota, ale i tak zrobiłbym to raz jeszcze. Żeby wysłać sygnał: nie rób tego, k***a. Nie masz jaj, żeby tak zachować się przeciwko mnie. Ale pokażę ci, co się stanie, jeśli byś znalazł odwagę. Nie chodzi o przegapienie barażów (kartka wyeliminowała Zlatana z półfinałowego meczu w marcu). Chodzi o to, żeby facet zrozumiał, że pewnych rzeczy, gdy twój rywal już leży na ziemi, się nie robi. Zaatakuj tego, który jest w stanie zareagować. Łatwo jest wybierać moich kolegów z drużyny, którzy mają 20 lat i są bardzo miłymi facetami. Mam nadzieję, że teraz zrozumie.

Cała rozmowa dostępna jest na stronach “Guardiana”.

Mecz kolejki

Inter – Napoli 3:2. Dla takich meczów wymyślono piłkę nożną. Fantastyczne w calcio jest to, że gdy spotykają się dwa zespoły mogące stworzyć hit, po prostu to robią. Jeszcze w sobotę po meczu Fiorentiny z Milanem (4:3) wydawało się, że nic już w weekend nie przebije tamtego widowiska, ale huśtawka nastrojów, jakie zafundowały nam Inter i Napoli była jeszcze lepsza. Problemem Interu na pewno jest zabijanie meczów, w których jest lepszy. Nie udało się to wcześniej ani z Juventusem, ani z Milanem, teraz było o włos od powtórzenia tego scenariusza, bo już w doliczonym czasie gry przynajmniej jedna z dwóch sytuacji gości musiała skończyć się golem na 3:3. Simone Inzaghi zrobił mniej więcej to, co w grze z Juve, gdy rozstroił dobrze funkcjonującą maszynę w celu wyłącznie bronienia wyniku, tyle że miał więcej szczęścia. – Kiedy sędzia dolicza 8 minut, robi się nerwowo. Udało nam się dowieźć korzystny wynik, odrobina strachu to nic niezwykłego – mówił trener Interu po zakończeniu meczu, ale po jego obejrzeniu trudno nie wyciągnąć wniosku, że Inzaghi w budowani tego strachu też miał udział. To mały kamyczek do pięknego ogródka byłego szkoleniowca Lazio, bo nie da się nie zauważyć, jak pod jego wodzą Inter rośnie. Po 13 kolejkach ma na koncie 28 punktów, czyli tylko o dwa mniej niż drużyna Antonio Contego rok wcześniej. Czyli od identycznego dorobku dzieliło go wykorzystanie karnego przez Hakana Calhanoglu z Milanem. Nerazzuri obecnie grają najbardziej efektowną piłkę w kraju, są wizualnie lepsi od każdego rywala, z którym akurat się mierzą, w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu mają też ogromną szansę na wyjście z grupy Ligi Mistrzów.

A Napoli? Pierwsza porażka w sezonie, w dodatku minimalna i biorąc pod uwagę wydarzenia w końcówce meczu pechowa, to za mało, by deprecjonować ten zespół. Problemem może się okazać jednak długa przerwa Victora Osimhena. Nigeryjczyk odpocznie przez kilka tygodni po złamaniu oczodołu, a później należy spodziewać się jego powołania na Puchar Narodów Afryki. To dużo gorsza informacja od przegranej na stadionie mistrza Włoch.

Wydarzenie kolejki

Kosmiczne wejście nastolatka z Romy. Co robiliście, gdy mieliście 18 lat? Bo Felix Afena-Gyan wszedł na kwadrans meczu Serie A i to wystarczyło, by zdobył dwa gole, a Roma pokonała Genoę 2:0. Jakiś czas temu Jose Mourinho narzekając na wąską kadrę Giallorossich mówił, że na ławce ma dostępną Primaverę. Jak widać, nie musi to być wada. Najlepsze w tej historii jest to, jak Afena-Gyan zdobył swoje dwie pierwsze bramki w Serie A (w trzecim meczu, w tym sezonie miał już okazję zagrać z Milanem i Cagliari). To nie był żaden przypadek, żadne dołożenie nogi do pustej bramki, a najpierw zimnokrwiste wykończenie sytuacji uderzeniem z pierwszej piłki, a następnie pięknym strzałem zza pola karnego. Ironią losu jest to, że Roma wydała przed sezonem ponad 60 mln euro na sprowadzenie Tammy’ego Abrahama i Eldora Shomurodova, a bezcenne punkty zapewnił jej piłkarz, którego pewnie wielu fanów Giallorossich przed tym sezonem nawet nie kojarzyło.

Piłkarz kolejki

Dusan Vlahović. Do samego końca zastanawialiśmy się, czy umieścić w tej rubryce Serba, czy Mario Pasalicia z Atalanty. Obaj strzelili po dwa gole i dołożyli po jednej asyście, a Chorwat nawet mógł zdobyć cztery bramki, jeśli byłby bardziej skuteczny. O ostatecznym wyborze zdecydowała skala trudności meczu – zwycięstwo z Milanem (4:3) jest jednak cenniejsze niż ogranie Spezii (5:2). Bardzo ładną cenzurkę Vlahoviciowi wystawiła “La Gazzetta dello Sport” uzasadniając wskazanie go piłkarzem meczu (z notą 7,5 – bardzo wysoką jak na standardy tego dziennika). “Stanął przed Kjaerem, jednym z najlepszych obrońców Serie A. Wiedział, jak uwolnoć się od mastifa Kessiego i jak szybko spalić młodego Gabbię”. Serb ma dopiero 21 lat, a gra już drugi wielki sezon w Serie A. Mało prawdopodobne, by nie ostatni w barwach Violi. Po sobotnim występie z dziesięcioma golami jest współliderem wyścigu po nagrodę Capocannoniere (ex aequo ze starym wygą Ciro Immobile).

Polak kolejki

Paweł Dawidowicz. Na styku z Piotrem Zielińskim, ale jednak jeśli weźmiemy pod uwagę cały mecz, to jednak Dawidowicz był bardziej równy. Zieliński strzelił piękną bramkę z Interem i zaliczył bardzo dobry występ w pierwszej połowie, ale im bliżej było końca meczu, tym bardziej gasł. Piłkarz Hellasu natomiast w każdym momencie spotkania z Empoli (2:1) był wartością dodaną dla zespołu. I to w różnych sektorach boiska, bo – zwłaszcza w drugiej połowie – częściej można go było spotkać w roli pomocnika niż obrońcy. Do tego zaliczył świetne liczby: osiem wygranych pojedynków na dziewięć stoczonych (w tym wszystkie pięć w powietrzu), 90 proc. celności podań, dwa odbiory i jeden przechwyt. Fantastycznie w tym sezonie rośnie nam reprezentant Polski.

Gol kolejki

Keita Balde w meczu Sassuolo – Cagliari (2:2). Kumulacja pięknych goli w statni weekend była ponadprzeciętna, ale z trafieniem piłkarza Cagliari chyba nic nie mogło się równać. Tu nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć.

Komentarze