Gdy Arkadiusz Milik trafiał do Napoli wzbudzał ogromny entuzjazm. Młoda gwiazda Ajaxu po znakomitym Euro 2016, która pomoże zabliźnić rany po odejściu Gonzalo Higuaina. Witano go z otwartymi rękoma, a on z miejsca stał się nowym idolem kibiców. Milik w Napoli to historia wielkiego zauroczenia i niespełnionej nadziei, która kończy się tak, że żadna ze stron (na ten moment) nie może czuć się wygraną.
Neapol to miasto, w którym można się zakochać w mgnieniu oka. Wystarczy przechadzka wzdłuż morza po deptaku Lungomare, obiad z widokiem na Wezuwiusza, krótka rozmowa z kelnerem o calcio i czujesz, że – przynajmniej z punktu widzenia turysty – to raj na ziemi. Mieszkańcy Neapolu równie szybko potrafią zakochać się w piłkarzu, szczególnie ofensywnym. Bramki zdobywane na Stadio San Paolo – to najkrótsza droga do serc tamtejszych kibiców.
Milik trafiając do drużyny Azzurrich miał bardzo karkołomne zadanie. Ezequiel Lavezzi, Edinson Cavani, Gonzalo Higuain – to oni w ostatniej dekadzie wprawiali w zachwyt ludzi zapełniających stadion w dzielnicy Fuorigrotta. Wiemy jak potoczyła się historia Higuaina. Z dnia na dzień miłość przerodziła się w nienawiść. Gdy strzelał kolejne bramki w niebieskiej koszulce był w Neapolu uwielbiany. Znajomy dziennikarz opowiadał nam, że odejście Higuaina było trudne do zaakceptowania. Nie chodziło tylko o to, że wybrał Juventus. Kibice na San Paolo czuli się porzuceni w najgorszym momencie. W ostatniej kolejce sezonu 2015/2016 Pipita strzelił trzy gole Frosinone, pobił rekord Nilsa Liedholma, a ludzie na trybunach płakali ze szczęścia. Przyszli tam głównie dla niego. Dla klubu, który w swojej historii wygrał tak mało napastnik bijący rekord liczby bramek zdobytych w jednym sezonie w Serie A to coś wyjątkowego. To było ich “trofeum” w sezonie, w którym szybko odpali z Ligi Europy i z Coppa Italia, a Serie A zakończyli za plecami Juventusu. Oczekiwania wobec Milka były bardzo wysokie. Kibice potrzebowali nowego bożka.
Milik miał pomóc zapomnieć o argentyńskim zdrajcy. Swoimi bramkami rozpalić serca kibiców, którzy w tamtym czasie palili koszulki z nazwiskiem Higuain. Początek był wymarzony. Dwa gole z Milanem, w pierwszym meczu na Stadio San Paolo. Dwa gole z Dynamem w Kijowie, w debiucie w Lidze Mistrzów. Kolejny domowy mecz w Serie A z Bologną, wejście z ławki przy stanie 1:1 i dwie bramki na wagę zwycięstwa. Neapol miał nowego idola.
Nie będziemy analizować gry Milika w Neapolu. Nie będziemy też zastanawiać się – co by było gdyby nie kontuzje. To nie ma sensu. Arek pod Wezuwiuszem zaliczył wymarzony start. Dał kibicom nadzieję, że znaleźli kolejnego wielkiego bombera. Trwało to jednak ledwie kilka tygodni.
Gdy Polak dwukrotnie przechodził żmudną rehabilitację po zerwanych więzadłach pracownicy klubu i kibice wspierali go jak mogli. Teraz fani Napoli ponownie czują się zdradzeni. Mają mu za złe, że nie chciał przedłużyć kontraktu, mimo że, w najtrudniejszych momentach, oferowali mu wsparcie. Milik mógł zapisać w Neapolu piękna kartę. Chce odejść – za wszelką cenę – i pewnie ma poczucie, że powinno to potoczyć się inaczej. Kontuzja Arka sprawiła, że na zawsze w historii klubu zapisał się nie on a Dries Mertens. Milik nie ma przyszłości w Neapolu. Znalazł się w bardzo toksycznym związku, w którym obie strony mają swoje za uszami i czeka ich bolesny rozwód. Środkowy napastnik to w tym momencie najlepiej zabezpieczona pozycja w kadrze Napoli. Najdroższy w historii klubu, nowy nabytek, Victor Osimhen, ulubieniec kibiców Dries Mertens i niebywale pracowity, robiący stałe postępy, Andrea Petagna. Gattuso ma w kim wybierać.
Trudno powiedzieć kto zawinił i dlaczego transferowe domino finalnie się rozsypało. Nie wiemy, co wykazały badania w szwajcarskiej klinice i czy z kolanami Arka jest wszystko w porządku. Nie wiemy, czy Roma rzeczywiście chciała nagle zmienić warunki umowy, czy jednak to Aurelio De Laurentiis robił wszystko, by zablokować transfer Dzeko do Juventusu. Na ten moment nikt nie może czuć się zwycięzcą w tej sytuacji. Juventus nie chciał czekać w nieskończoność i sięgnął po Alvaro Moratę. Pirlo nie otrzymał więc ani opcji A, którą był Edin Dzeko, ani opcji B w osobie Luisa Suareza. Musi zadowolić się napastnikiem, który był zaledwie trzecim wyborem. Roma została z wysokim kontraktem Edina Dzeko, który w dodatku nie ma dobrych relacji z trenerem Paulo Fonsecą. Bośniak chciał na koniec kariery dołożyć coś do gabloty z trofeami, o co w Turynie byłoby znacznie łatwiej. Największymi przegranymi tej sagi transferowej mogą być Milik i Napoli. Jeśli Polak nie odejdzie klub nie zarobi na nim nawet eurocenta, a Arek straci jeden z najważniejszy sezonów w karierze. Rok prowadzący do Euro 2020 przesiedziany na trybunach, to byłby koszmar.
Wiele osób wiesza psy na Miliku mówiąc, że przedobrzył, że rynek go zweryfikował, że sam jest sobie winien. Tak po ludzku rozumiemy Arka. Od stycznia, przez kilka miesięcy, żył w przekonaniu, że trafi do Juventusu. Miał dzielić szatnię ze swoim idolem Cristiano Ronaldo, grać w najlepszej drużynie we Włoszech, podpisać lukratywny kontrakt i sięgać po trofea. Sami przyznajcie, niezła perspektywa. Szczególnie dla kogoś, kto w Neapolu czuł się niedoceniony i chciał udowodnić całemu światu, że stać go na więcej. Też uważamy, że Juventus powinien mierzyć wyżej, ale Maurizio Sarri i Fabio Paratici wysłali Polakowi jasny sygnał – “Chcemy Cię w Juventusie”. Każdy mając taką perspektywę dałby się omamić. Milik do końca wierzył, że trafi do Bianconerich i zupełnie mu się nie dziwimy. Nie załamał się gdy dwa razy zrywał więzadła. Ciężko pracował i wrócił do gry, co wymagało wielkiej pracy i siły mentalnej. Obecna sytuacja to kolejny cios, który musi przyjąć. Nie mamy pojęcia gdzie wyląduje, czy będzie to Valencia, Lipsk, czy Tottenham. Oby tylko nie skończył w podstawowym składzie FC VIP na trybunach Stadio San Paolo.
PIOTR DUMANOWSKI
DOMINIK GUZIAK
ELEVEN SPORTS
Komentarze