Spartak Moskwa niespodziewanie pokonał SSC Napoli w meczu 5. kolejki fazy grupowej Ligi Europy. To fatalny wynik dla Legii Warszawa, która w tabeli grupy C spadła na 3. miejsce, a po czwartkowym meczu z Leicester City może nawet być ostatnia.
W przekroju całego spotkania, to gracze z Neapolu byli zespołem lepszym. Więcej czasu gry przy piłce, więcej uderzeń na bramkę rywala. Co z tego jednak, skoro Spartak w środę był zabójczo skuteczny.
Sobolev show
Gospodarze na prowadzenie wyszli już w 2. minucie, kiedy po faulu Stanislava Lobotki, arbiter podyktował rzut karny. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Alexander Sobolev, który strzałem z jedenastu metrów pokonał Aleksa Mereta. W 11. minucie mogło być już 2:0, ale tym razem Meret w wielkim stylu wybronił groźny strzał Victora Mosesa. Na pierwszą okazję piłkarzy Lucciano Spalettiego musieliśmy czekać kwadrans. W ciągu dosłownie kilku sekund dwukrotnie szczęścia próbował Elif Elmas, za każdym razem jednak bez powodzenia. W 25. minucie po raz pierwszy w tym spotkaniu pokazał się Piotr Zieliński, ale uderzył za lekko i w środek bramki, nie sprawiając tym problemów Aleksandrowi Selikhovovi.
W 28. minucie znów w roli głównej wystąpił Sobolev, który uderzeniem głową wykończył znakomite dośrodkowanie Mosesa. Piłkarze Napoli byli w takim szoku, że już do końca pierwszej połowy nie potrafili stworzyć pod bramką Selikhovicia absolutnie żadnego zagrożenia.
Goście w garść wzięli się po przerwie. W 51. minucie do siatki trafił Giovanni Di Lorenzo, ale po analizie VAR, bramka nie została uznana. Dopiero w 64. minucie, najaktywniejszy w szeregach Napoli Elias wykorzystał doskonałe podanie Andrea Petagni i z bliska wpakował piłkę do bramki. Chwilę później na 3:1 mógł podwyższyć Nail Umyarov, ale minimalnie chybił.
Honorowy gol to było wszystko, na co na Otkrytije Arienie stać było Azzurri. W doliczonym czasie gry znów groźnie uderzał Elias, ale ponownie na posterunku był Selikhov. Dzięki tej wygranej, Spartak (przynajmniej na ponad dobę) został nowym liderem grupy C.
Chyba najgorszy sezon dla włoskich klubów w XXI wieku. Przegrywają ze wszystkimi i wszędzie. Wiem, że kontuzje, ale to nie tłumaczy 0 punktów w 2 meczach z 10 drużyną ligi rosyjskiej, która w pozostałych 3 meczach zdobyła 1 pkt. Patrząc na to, co się dzieje teraz, to cud w lipcu na Wembley wygląda jeszcze bardziej surrealistycznie. Kadra na dnie, kluby na dnie…
Znam 2gą poł. Skład bez Insigne, Osimhena, Politano, F.Ruiza, po części w zadymce niemrawo odrabiał straty godząc się na stan w grupie, po drugiej stronie ciasne przestrzenie i kradzież czasu; pewno należało wcześniej zacząć, być zdeterminowanym i skutecznym, 9ki nie będzie przez kwartał więc ze strzałami pomocników i Lozano w trybuny trzeba coś zrobić.
Przede wszystkim karny w 1 minucie, to kryminał, żeby się dać tak złapać. W Neapolu to samo, tylko z głupią czerwoną kartką. Tych dwóch sytuacji się dało uniknąć i zgarnąć minimum 3-4 punkty. Wyjdzie jeszcze, że teraz zajmą ostatnie miejsce. Nie wiem nawet, czy nie wolą już odpaść, zamiast grać z Lidze Konferencji, czy od 1/16 finału LE w lutym. Wcale nie jest wykluczone, że Legia wygra grupę, a Napoli będzie 4…