Jeśli ktoś uważa, że w żadnym kraju nie ma tylu dyskusji o sędziowaniu, co w Polsce, najwidoczniej nie zagląda do włoskich gazet. Po ostatniej kolejce nie ma mocniej komentowanych spraw niż to, co zdarzyło się na stadionach w Turynie i Rzymie.
Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki.
Najpiew było Stadio Olimpico i mecz Lazio z Interem (3:1). W okolicach środka boiska faulowany był Federico Dimarco, ale piłkę przejął Lautaro Martinez i popędził na bramkę Lazio. Oddał nawet strzał, ale nic groźnego z tego nie wynikło. Wtedy z akcją ruszyli gospodarze, którzy nic nie zrobili sobie z wciąż leżącego piłkarza rywali, zdobyli gola na 2:1 i zaczęła się awantura.
Później na Allianz Stadium było jeszcze bardziej kuriozalnie. W 43. minucie meczu Henrich Mchitarjan przerzucił piłkę nad Wojciechem Szczęsnym, po czym przeskakując nad Polakiem zahaczył o niego i padł na murawę. Do futbolówki dopadł jednak Tammy Abraham i z łatwością skierował ją do pustej bramki. Pech Anglika polegał na tym, że dosłownie pół sekundy wcześniej Daniele Orsato użył gwizdka, cofnął akcję do faulu (który był swoją drogą mocno wątpliwy) i podyktował rzut karny, którego Roma ostatecznie nie wykorzystała. Tyle że Roma wcale tego karnego nie chciała, strzeliła przecież całkiem prawidłowego gola.
Obie te akcje sprawiły, że Włochy zapłonęły, choć być może pierwsza z nich przysłuży się do czegoś dobrego. Leżenie na murawie po faulu (lub nawet często bez niego) jest jedną z rzeczy, która najmocniej odpycha od piłki, a przecież żyjemy w czasach, w których największe umysły tego biznesu próbują ustalić, czym przyciągnąć młodych. Nikt nie zrobił w tym zakresie badań, ale możemy sobie tylko wyobrazić, jak wielki procent tzw. gestów fair play polegających na wybiciu piłki poza boisko kończy się błyskawicznym zmartwychwstaniem poszkodowanego i jego grą z pełnym zaagnażowaniem do końca meczu. W przypadku Dimarco sytuacja jest o tyle komiczna, że żadnemu piłkarzowi Interu jego cierpienie nie przeszkadzało, póki to Nerazzuri mogli zdobyć gola. Od przejęcia piłki przez Lazio okazało się, że na murawie dzieje się dramat. Tak wielki, że zawodnik Interu chwilę później się podniósł i bez trudu dograł do ostatniego gwizdka.
Sędziowie są niezwykle wyczuleni na poważne kontuzje. W późniejszej części tej samej kolejki Leonardo Bonucci zablokował mocny strzał Lorenzo Pellegriniego własną klatką piersiową w taki sposób, że zabrakło mu powietrza. Daniele Orsato natychmiast przerwał grę, by udzielić mu pomocy. W czasie Euro, gdy Christian Eriksen osunął się na murawę, na interwencję arbitra też nie trzeba było w ogóle czekać. Wszystkie urazy głowy również zobowiązują sędziów do natychmiastowej przerwy. Bardzo poważne kontuzje są widoczne gołym okiem, a trwanie przy stosowaniu gestu fair play sprawia, że powstaje dodatkowe pole do przerwania akcji przeciwnika, bynajmniej nie mające nic wspólnego z fair play właśnie.
Dyskusja we Włoszech toczy się w podobnym kierunku. Sebastiano Vernazza z “La Gazzetta dello Sport” pisze wprost o hipokryzji. “W tym bezsensownym geście nawet kibice mają obowiązki: oklaski dla drużyny, która wybija piłkę. To śmierdzi hipokryzją. Niezrozumiane poczucie sportowej rywalizacji i fair play, podsycane przez samych graczy, media i widzów. A naprawdę jest to cholerne oszustwo i problem kulturowy. Niech sędzia zdecyduje, czy przerwać, czy nie. Powaga kontuzji widoczna jest gołym okiem, a jeśli uraz nie wygląda na poważny, po co przerywać grę?” – pisze, zauważając jednocześnie, że Dimarco miał mnóstwo czasu, by wstać i wrócić do defensywy przed bramkową akcją Lazio. Późniejsze minuty pokazały, że nic mu się nie stało.
Jeśli chodzi o sytuację z Turynu, jest kompletnie niezrozumiała. Sędziowie potrafią wstrzymać się przez dziesięć sekund z odgwizdaniem spalonego, byle nie zepsuć ewentualną błędną decyzją akcji jednej z drużyn, a Orsato nie wytrzymał ciśnienia trwającego sekundę. Już wiadomo, że nie poniesie za to żadnych konsekwencji i będzie brany pod uwagę przy wyborze składów sędziowskich na następną kolejkę.
Byli tacy, którzy tłumaczyli zachowanie Orsato rzekomym zagraniem ręką przez Mchitarjana, co uniemożliwiało Romie zdobycie gola zgodnego z przepisami. To jednak bzdura, ponieważ aktualne przepisy nakazują anulować bramkę tylko w przypadku, gdy zdobędzie ją ten sam piłkarz, który dotknie piłki ręką. Jeśli ręka asystującego nie będzie celowa – a tu, nawet jeśli miała miejsce, nie była z całą pewnością – należy uznać gola.
Roma nie ma w tym sezonie szczęścia do arbitrów, bo nawet jeśli policzymy jej na plus przedwczesne usunięcie z boiska Bartłomieja Drągowskiego w pierwszej kolejce (bardzo mocno wątpliwa czerwona kartka dla Polaka), to ostatnio regularnie mylą się na jej niekorzyść. W czterech poprzednich spotkaniach można mówić już o trzech krzywdzących decyzjach. Wobec tego zaskakuje reakcja Jose Mourinho, który od przybycia do Rzymu zupełnie nie przypomina poprzedniej wersji siebie – mającego pretensje do sędziów, nigdy nie widzącego własnej winy.
– Nie chcę nic mówić o sytuacji z karnym. Porażka pozostaje, ale nasz rozwój trwa. Moja drużyna dziś zasłużyła na zwycięstwo, więc chciałem jej pogratulować występu. Miło, że słyszymy komplementy ze strony Juventusu. Graliśmy bardzo dobrze, a oni mieli trudności. Jedziemy we właściwym kierunku. Zatrzymaliśmy ich kontratak, zbudowaliśmy wiele dobrych akcji przeciwko drużynie, która broni się nisko i robi to bardzo dobrze z dwoma profesorami znajdującymi się w środku (Bonucci i Chiellini). Ale porażka to porażka – przyznał po meczu.
Mecz kolejki
AC Milan – Hellas Werona 3:2. Jeśli najlepszych piłkarzy charakteryzuje to, że gdy sprzed telewizora krzyczymy do nich “zagraj w prawo”, a oni grają w lewo i okazuje się, że to dużo lepsze rozwiązanie, to najlepszych trenerów możemy poznać po decyzjach, których nie podjąłby nikt inny. Wybory dokonane przez Stefano Piolego w przerwie meczu z Hellasem sprawiły, że Milan jako jedyny trzyma bezbłędne Napoli – osiem zwycięstw w ośmiu kolejkach – na dystans jednego meczu. Rossoneri przegrywali 0:2, a z misją dogonienia wyniku Pioli wprowadził piłkarzy, na których na San Siro właściwie nikt nie liczy – Samu Castillejo i Rade Krunicia. – Castillejo? Trzeba brać z niego przykład. Moje wybory nie działały na jego korzyść, ale on nie przestawał pracować. Bardzo się cieszę z jego postawy i jestem zadowolony, że nasi zmiennicy zawsze są gotowi do gry – mówił po meczu. Hiszpan za zaufanie odwdzięczył się najpierw wywalczeniem rzutu karnego, z którego Milan wyrównał, a chwilę później dośrodkowaniem, po którym padł zwycięski gol. Tę ostatnią akcję do boku pola karnego rozprowadził natomiast Krunić. “La Gazzetta” uznała z kolei Samu za najlepszego piłkarza na boisku. “To szok, że to właśnie on rozświetlił Mediolan. Bez niego nie byłoby tej nocy bohaterów” – napisał dziennik w podsumowaniu.
Milan jest coraz silniejszy na każdej płaszczyźnie. Co do sportowej od dawna nie można mieć zastrzeżeń, teraz ostatecznie piłkarze Rossonerich zdali test mentalny, choć akurat za Piolego odrabianie strat z nawiązką nie jest niczym nowym.
Wydarzenie kolejki
Wyrównany najlepszy start w historii Napoli. Różne były opinie po zatrudnieniu Luciano Spallettiego w Neapolu, ale nawet najwięksi entuzjaści bezwłosego szkoleniowca nie mogli się spodziewać, że to właśnie on nawiąże do najlepszych momentów najnowszej historii klubu. Osiem zwycięstw w ośmiu meczach sezonu to coś, co przydarzyło się Napoli drugi raz w historii. Poprzednio w rozgrywkach 2017/18 skończyło się wicemistrzostwem mimo aż 91 punktów na koncie, teraz sprawa z jednej strony wciąż jest otwarta, z drugiej – kandydatów do Scudetto jest znacznie więcej niż wtedy. Co nie zmienia faktu, że Spalletti już jest postrzegany jak cudotwórca. Tytuł tym bardziej zasłużony, że Napoli wygrywa każdy mecz, mimo iż Lorenzo Insigne pudłuje z karnych. W meczu z Torino (1:0) zmarnował już trzecią jedenastkę w sezonie. – Lorenzo żałował, że nie pomógł objąć prowadzenia, ale jak dla mnie następnego karnego i tak on będzie wykonywał. A jak spudłuje, to kolejną jedenastkę dostanie kapitan (którym jest Insigne – przyp. red.) – mówił po spotkaniu Spalletti.
Piłkarz kolejki
Marco Silvestri. Plotka głosi, że bramkarz Udinese wciąż jest nieźle rozgrzany po tym, co wyczyniał w starciu z Bologną (1:1). Faworytem tego spotkania byli gospodarze, ale wszystko się zmieniło, gdy w 38. minucie Roberto Pereyra zobaczył czerwoną kartkę. Wówczas to Silvestri wziął sprawy w swoje ręce – dosłownie – i utrzymywał Udinese przy życiu, aż w końcówce spotkania jego koledzy doprowadzili do remisu. Ogólnie Silvestri obronił dziesięć strzałów rywali, w tym te w sytuacjach sam na sam, i zasłużył na całkiem uroczą cenzurkę w “LGdS”. “Tak, w porządku, przepuścił gola. Ale siedem uratował”.
Polak kolejki
Wojciech Szczęsny. Wygląda na to, że wszystko, co najgorsze, jest już za nim. W meczu z Romą (1:0) nie miał rąk pełnych roboty, ale kiedy trzeba było, stał na wysokości zadania. Zwłaszcza w końcówce pierwszej połowy, gdy odbił strzał Jordana Veretouta z rzutu karnego. “LGdS” wybrała go najlepszym piłkarzem na boisku, uzasadniając to w ten sposób: “Tek ma niesamowitą odporność. Mogą go krytykować, a on krok po kroku odbudowuje zaufanie. Z Romą zaliczył jedną poważną paradę, ale musimy brać pod uwagę jej wagę”.
Martwi natomiast nieco forma Piotra Zielińskiego, który kolejny raz zaliczył przeciętny występ. Nie tyle słaby, co właśnie przeciętny, bez żadnego błysku, co było jego symbolem w poprzednich latach.
Gol kolejki
Josip Ilicić w meczu Empoli – Atalanta (1:4). Są takie akcje, które można przewidzieć, a nie można zapobiec ich skutkom. Kiedyś specjalistą był Arjen Robben, teraz inny zawodnik z lewą nogą potrafiącą zdziałać cuda. Jest taki punkt na boisku – w okolicach linii pola karnego, po lewej stronie z perspektywy bramkarza – który można nazwać miejscem Ilicicia. Słoweniec znalazł się w nim w meczu z Empoli – bez przypadku, widać, że akcja z Luisem Murielem była żywcem wyjęta z treningu – i przymierzył tuż obok słupka.
Casus leżącego Dimarco: wrzawa nt efektywnego czasu gry towarzyszy sprawozdaniom o procentowym wykorzystaniu czasu (negatywni rekordziści wykorzystują 49-51%); ostatnio w LaLiga napotkałam 2 przypadki dodania 10ciu minut, co z kolei prowokuje oskarżenia o sprzyjanie korzystającym.
Casus Orsato: jest wyjątkowy przez klasę arbitra i nagromadzenie okoliczności. Nazajutrz po meczu czytaliśmy analizy indagowanych wybitnych ex arbitrów, rzecz w tym że stłoczyło się wiele zdarzeń i nie wolno wybierać tylko niektórych. Oglądając zamieszczone w artykule wideo obrony Szczęsnego proszę patrzeć na to co się dzieje przy strzale: Chiellini i Mancini w walce o piłkę są w pk przed dotknięciem piłki przez Veretout, Chiellini wybija piłkę wyszedłszy z nieregulaminowej pozycji; karny powinien być powtórzony (to jest jedyna wina Var w “casus Orsato”).
Początkiem kompleksu zdarzeń (w sieci wiele wideo) jest faul Danilo/Abraham, Abraham się podnosi i biegnie nadal- ale Orsato już włożył gwizdek do ust.
Kapitalna jest wypowiedż ex arbitra Pieri: “Zawinił gwizdek w ustach Orsato”. To skrót, żart, ale i sedno: gdyby w momencie rzucenia się Szczęsnego pod nogi Mkhitaryana gwizdek był w ręce Orsato, ten zobaczyłby gol Abrahama przed skorzystaniem z gwizdka.
Co do “ręki Mkhitaryana”. Gdyby nie gwizdek Orsato, zadziałałby normalnie Var: poprosiłby arbitra o ocenę z obrazów bramki Abrahama, w tym legalności jego ręki, która to ocena należy wyłącznie do arbitra głównego. Od Euro przepis anuluje bramkę po nawet niekaralnej ręce strzelającego i po wyłącznie karalnej ręce kolegi. Var miałby więcej obrazów niż userzy; ręka w upadku była skierowana w dół, obok była głowa Locatellego.
Nie twierdzę, że nie masz racji o zachowanie wymienionych przez Ciebie obrońców podczas wykonywania karnego. Tzn. chyba wbiegli za wcześnie. Tyle tylko, że gdyby Giorgio odpuścił swojemu młodszemu koledze to ten zapewne zdobyłby gola dobijając karnego. Cytując Ciebie wybiłby “wychodząc z nieregulaminowej pozycji”. Nie wiem czy o takie analizowanie varu wszystkim chodzi… Co by było gdyby idąc Twoim tokiem rozumowania Orsato nie uznałby kolejnego gola dla Romy, tym razem autorstwa Manciniego. Nie zaczepiam Ciebie, nie szukam zwady. Zwyczajnie zainteresował mnie Twój wpis, w kt widzę słuszność ALE nie do końca i dlatego odpisałem😉
^ : ) to nie jest moje rozumowanie, przeważają opinie że ten karny powinien być powtórzony, w praktyce nawet wyjścia bramkarza rzadko skutkują powtórzeniem karnego;
nie wiem czy ewentualny gol Manciniego byłby uznany, o meandrach tego meczu arbitrzy dyskutujący na Forum Arbitri.com zapisali 13 stron… widziałam nawet wniosek by zmienić zasady i kończyć akcję po obronie karnego (jak w konkursie karnych)
^ w tym legalnosci *ręki (bez “jego”, gdyż obwiniana jest ręka Mkhitaryana)
W wideo obrony Szczęsnego m.in. widać część drogi piłki ku Abrahamowi.
Po pierwsze: po ostatniej kolejce wiem jedno Juve zagrało źle za wyjątkiem kilku indywidualnych graczy (Ferdek B, Mattia “syn Maxa”, Tek). Organizowanie akcji, gospodarowanie piłką w drugiej linii, gra obronna! Zerowa współpraca Kean z Chiesą… Bardzo licho to wyglądało. Roma była lepsza ale to Juve strzeliło więcej goli. Po drugie: im dalej jest od tego meczu to ja już coraz mniej rozumiem. Początkowo uważałem, że gol dla Wilków powinien być uznany, że sędzia popełnił błąd. Ale im więcej jest tych analiz, wypowiedzi ekspertów, przytaczanych treści z regulaminu to zaczynam wierzyć w jedno: jest gwizdek sędziego? A no jest. Sędzia decyduje? Czy sędzia zagwizdał po tym jak piłka zatrzepotała w siatce? A no nie.
Trzecia sprawa: dlaczego w meczu Interu z Lazio nie pokazano czerwieni? Nie chodzi mi o pojedyńczą kartkę. Przecież tam były samosądy… Co zrobił Lautaro? O co mu chodziło? Przecież to on rozpoczął granie po upadku kolegi ze swojej drużyny…
^ rozróbę zaczął chyba Dumfries : ), czerwień pokazana przez Irratiego akurat nie odnosila się do awantury;
już tłoczą się następne zdarzenia, vide dzisiejsze fatum Atletico z Liverpoolem po tym jak poprzednio Cakir dał im bonus kosztem Milanu… już w niedzielę Roma-Napoli i Inter-Juyventus, a trzeba też pracować i spać:)