Serie A na półmetku. Co nam powiedziały ostatnie miesiące?

Inter Mediolan
Inter Mediolan PressFocus

Półmetek sezonu to idealny czas, by z jednej strony go podsumować, z drugiej spróbować przewidzieć, co będzie się działo na wiosnę. Kto mistrzem? Kto znajdzie się w najlepszej czwórce? Kto spadnie?

  • W cyklu SerieALL podsumowujemy, co wydarzyło się w pierwszej połowie sezonu
  • Typujemy także najważniejsze rozstrzygnięcia
  • Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki.

Patrząc na tabelę Serie A po rozegraniu dokładnie połowy meczów, nasuwa się dość klarowny podział na trzy strefy. Pierwszą stanowi czołowych osiem zespołów, które między sobą rozegrają walkę o najwyższe lokaty. Drugą zespoły z miejsc 9-15. Biorąc pod uwagę ich dorobek punktowy, ale i siłę, trudno prognozować, że będzie grozić im cokolwiek – czy to puchary, czy spadek. Pięć ostatnich zespołów marzyć będzie wyłącznie o utrzymaniu.

Dla kogo Scudetto?

Inter Mediolan. Każde inne rozstrzygnięcie będzie olbrzymią sensacją. Przed sezonem wydawało się, że straty kadrowe mistrzów Włoch będą zbyt wielkie, by mogli oni skutecznie walczyć o kolejny tytuł, tymczasem Simone Inzaghi okazał się całkiem skutecznym dentystą i wprawił nowe zęby trzonowe w miejsce starych. Drużyna pozbawiona Romelu Lukaku, Achrafa Hakimiego i Christiana Eriksena jest jeszcze silniejsza niż z tymi zawodnikami. Tak przynajmniej świadczą wyniki, bo Inter Inzaghiego notuje lepsze niż w analogicznym czasie sezonu miał rok temu Antonio Conte. W pierwszej części sezonu Inter przegrał jedno spotkanie, a w pozostałych czterech, w których tracił punkty, wizualnie był od rywali lepszy. Ale nie tylko wyniki Nerazzurich przemawiają za nimi. Interu zwyczajnie nie goni konkurencja. Gdyby stworzyć tabelę formy w ostatnich pięciu meczach, za plecami mistrzów Włoch znalazłby się Juventus (bilans 4-1-0 w tym okresie), który wciąż ciągnie za sobą wagon pełen mankamentów.

Dla kogo Liga Mistrzów?

Juventus, Atalanta, Milan. W takiej kolejności typujemy miejsca 2-4. To oczywiście ryzykowny typ, bo zakłada, że z czwórki wypadnie Napoli, czyli zespół zaliczający start z dziesięcioma zwycięstwami w jedenastu meczach. Ale ostatnimi czasy Azzuri dołują mocniej od innych (nawet jeśli w bezpośrednim meczu pokonali Milan). Napoli zaczęło regularnie tracić punkty od momentu, w którym straciło Victora Osimhena. Z Nigeryjczykiem ekipa z Kampanii zanotowała bilans 9-1-0, bez niego 3-2-5. Wypadł także Kalidou Koulibaly. W styczniu zabraknie jeszcze Andre Zambo Anguissy, który wyjedzie na Puchar Narodów Afryki. Gdyby nie te wszystkie osłabienia, w Napoli widzielibyśmy głównego kandydata do walki z Interem o tytuł. Ale nie można udawać, że Luciano Spalletti nie będzie miał problemów z brakiem gwiazdy w każdej formacji i że będzie to trwało chwilkę.

Gdybyśmy mieli typować, z kim Napoli stoczy walkę o czwórkę, wskazalibyśmy na Milan. Niedawno legendarny Arrigo Sacchi określił Rossonerich jako zespół, który nie gra w piłkę, a się męczy. O ile Inter remisował spotkania, w których był lepszy, o tyle Milanowi coraz częściej zdarzało się punktować, gdy był od rywala słabszy. Taka tendencja musiała przełożyć się na wyniki, ale z drugiej strony gdyby przyrównać sezon do sezonu, w poprzednim na półmetku Milan miał tylko jeden punkt więcej (a ostatecznie zdobył wicemistrzostwo).

Juventus wygląda wciąż słabo, jednak trend należy widzieć szeroko. Aktualnie miejsce poza czwórką zawdzięcza fatalnemu startowi (0-2-2), przez który trudno definiować jego obecną siłę. Poza tym to wciąż zespół z rezerwami. Jeśli mielibyśmy wskazać, kto nie zawiódł w pierwszej rundzie, pewnie powiedzielibyśmy o Paulo Dybali i Federico Chiesie, czyli piłkarzy, których ze względu na urazy dość często nie oglądaliśmy. Jeśli w decydującej fazie sezonu będą do dyspozycji Massimiliano Allegrego, Juventus na pewno nie będzie słabszy. Patrząc na innych wydaje się, że mają większe problemy.

Atalanta miała fatalny grudzień, ale to też standard u Gasperiniego – gorsza pierwsza część sezonu i eksplozja formy w kolejnej. Dlatego spodziewamy się, że skończy sezon na podium.

Kto spadnie?

Venezia, Cagliari i Salernitana. Co do tej ostatniej nikt chyba nie ma wątpliwości. No chyba, że takie, czy w ogóle wystartuje w styczniu, bo – przypomnijmy – ostatniego grudnia upływa termin, w którym klub musi zostać odkupiony przez nowego właściciela. Cagliari w poprzednim sezonie długo wydawało się drużyną do spadku, ale ostatecznie niesamowity zryw w rundzie rewanżowej wyprowadził ten zespół na prostą. Teraz jednak Sardyńczycy wyglądają dużo gorzej niż nawet w czarnych fragmentach przed kilkunastoma miesiącami, co nie wróży dobrze, bo o ile cuda się zdarzają, o tyle rzadko powtarzają. Venezia natomiast jest zespołem punktującym w pierwszej rundzie ponad stan. Jednocześnie to „ponad stan” wcale nie dało wielkiej przewagi nad strefą spadkową. Wydaje się, że ostatnie tygodnie dość poprawnie definiują ten zespół.

Do końca o utrzymanie walczyć powinny też Genoa i Spezia. Pierwsza z tych ekip niewiele zyskała po zatrudnienia Andrija Szewczenki – jest tak samo nędzna, jak przed nim. Jednak ma Mattię Destro w formie, a przy walce o utrzymanie to spory kapitał. Spezia wydaje się natomiast drużyną nadzwyczaj mądrą jak na te rejony tabeli. Nie ma czegoś takiego, jak łatwe zwycięstwa nad nią, a też w większej liczbie meczów od swoich bezpośrednich rywali udowadniała, że może punktować z lepszymi od siebie. Nasz mały polski plusik – coraz lepiej w jej barwach prezentuje się Arkadiusz Reca i spodziewamy się, że po spadkach ze SPAL i Crotone, nie skompletuje mało chlubnego hat tricka.

A niżej już tradycyjne podsumowanie 19. kolejki.

Mecz kolejki

Empoli – Milan 2:4. Gospodarze nie stali w tym meczu na straconej pozycji, bo jeśli z tej pary ktoś był w gazie, to zdecydowanie oni. Pięć poprzednich spotkań Empoli dostarczyło tej drużynie 11 punktów, poza tym Toskańczycy wyeliminowali z Coppa Italia Hellas Werona. Wydawało się, że mają wszystko, by co najmniej nawiązać walkę z mającym problemy Milanem, jednak Rossoneri właściwie ani przez moment nie pozostawili złudzeń. – Są takie mecze, które mają większą wagę i ten z Empoli taki był. Dziś graliśmy, cierpieliśmy, zaciskaliśmy zęby i byliśmy drużyną, która walczyła z całych sił o korzystny rezultat – mówił po spotkaniu Stefano Pioli. – Brakowało nam ostatnio jakości w grze. Na pewno musimy podnieść poziom, ale nie brakowało nam pokory i ducha gry zespołowej. Zawodnicy, którzy mają talent i przyspieszenie, robią różnicę w dzisiejszym futbolu. Brakowało nam tego w niektórych meczach. Najważniejsze jednak to liczyć się cały czas walce i nie rozpraszać się – dodał. Z polskiego punktu widzenia żałować można sytuacji, w której Szymon Żurkowski oddał mocny strzał sprzed pola karnego, ale piłkę do boku odbił Mike Maignan.

Wydarzenie kolejki

Inter skończył rok kosmiczną serią. 7 listopada mistrzowie Włoch zremisowali z Milanem (1:1), a od tego czasu wyłącznie wygrywali. Na serię składa się obecnie siedem meczów, z czego w sześciu (!) Inter nie stracił nawet gola. To najlepsza passa tego klubu od 1979 roku. Nerazzuri narzucili takie tempo, którego nikt nie jest w stanie wytrzymać. Inne liczby też robią wrażenie – 49 goli na półmetku to dorobek, który w ostatnich 60 latach udało się osiągnąć dotąd tylko jednej drużynie (Atalancie w sezonie 2019/20). Inter ma na koncie już 38 kolejnych meczów z przynajmniej jednym strzelonym golem i goni rekord Juventusu, który w sezonie 2016/17 przerwał serię 44 takich spotkań. Warto też wspomnieć o tym, jaką twierdzą stał się dla Interu jego stadion. Na Giuseppe Meazza mistrzowie Włoch rozegrali w tym roku 21 spotkań. 19 wygrali, pozostałe dwa zremisowali.

Piłkarz kolejki

Franck Kessie (AC Milan). Dwa gole przeciwko Empoli sprawiły, że Iworyjczyk był jedynym piłkarzem w tej kolejce, któremu udało się ustrzelić doppiettę. Doskonale wypadł w roli trequartisty, do której desygnował go Stefano Pioli. – Wiedzieliśmy, że rywale wymieniają dużo podań, chciałem bardziej dynamicznego i więcej biegającego środka pola. Franck w tej chwili najlepiej ze wszystkich odnajduje się w polu karnym – mówił szkoleniowiec Milanu.

Polak kolejki

Łukasz Skorupski. Nie tylko Polak kolejki, ale i bramkarz kolejki (choć na styku z Ivanem Provedelem ze Spezii). Reprezentant Polski zagrał doskonały mecz przeciwko Sassuolo – drużynie, która przed starciem z Bolonią (0:3) zanotowała serię 14 (!) kolejnych meczów ze strzelonym golem oraz siedmiu z przynajmniej dwoma. „Wysoka ściana” – podsumowała występ Skorupskiego „La Gazzetta dello Sport” przyznając mu notę 7,5. Kilku innych zawodników otrzymało w tej kolejce taką samą, natomiast nikt wyższej.

Tylko o pół oczka niżej oceniony został Jakub Kiwior za swój występ w meczu Napoli – Spezia (0:1). „Polak urodził się jako obrońca i to widać. Ale na środku boiska zawsze jest pierwszy przy piłce” – napisała „LGdS” zaznaczając, że tym razem wystąpił w roli defensywnego pomocnika.

Gol kolejki

Aaron Hickey w meczu Sassuolo – Bologna (0:3). Nastoletni Szkot zapewnił sobie łatkę, w myśl której komentatorzy będą krzyczeć „potrafi uderzyć”. Hickey spróbował strzału z pierwszej piłki sprzed pola karnego i trafił idealnie – mocno i pod poprzeczkę.

Komentarze