Więcej Mirettich, Zalewskich i Raspadorich! Czas zmienić myślenie

Nicola Zalewski
Nicola Zalewski PressFocus

Serie A nie jest przyjazną ligą dla młodych zawodników. Jeśli do Włoch trafiają gracze o uznanej marce to zazwyczaj są już grubo po trzydziestym roku życia. Z kolei młode, rodzime talenty muszą szukać szczęścia poza granicami Włoch lub zsyłane są do Serie B. By wykonać krok w dobrym kierunku włoscy trenerzy i dyrektorzy sportowi muszą zmienić swoją mentalność. W innym wypadku oklep w europejskich pucharach i brak biletów na mundial będzie wciąż smutną rzeczywistością świata calcio.

  • Młodzi piłkarze, wbrew trendowi znanemu z Serie A, by nie dawać im zbyt wielu szans, radzą sobie naprawdę dobrze
  • Max Allegri, więc jeden z najlepszych włoskich trenerów, swego czasu wprost określił ścieżkę dla młodzieży – jego zdaniem ta powinna wieść przez Serie C i Serie B, aż do gry w elicie dopiero w wieku ok. 25 lat
  • To sprawia, że Włochy pod kątem dawania szans młodym piłkarzom, są krajem zacofanym w stosunku do innych lig z najlepszej piątki w Europie

Nigdzie nie grają mniej

Na początek kilka faktów. W poprzednim sezonie tylko 26 włoskich piłkarzy urodzonych po 2000 roku rozegrało więcej niż 100 minut na boiskach Serie A. W Bundeslidze takich graczy, z niemieckim paszportem było 30, w Premier League młodych Anglików 34, w La Liga szansę otrzymało 43 młokosów, a najwięcej – tu bez niespodzianki – w Ligue 1, gdzie na boisku pojawiło się aż 66 młodych, francuskich zawodników. W poprzednich rozgrywkach włoscy gracze, którzy nie ukończyli jeszcze 21 roku życia w sumie spędzili na murawie zaledwie 1,5% minut, które mogli rozegrać w całym sezonie. To fatalny wynik. Najgorszy w czołowych ligach na Starym Kontynencie.

Włoskie podejście do młodzieży idealnie opisuje zdanie, które wypowiedział swego czasu trener Juventusu, Massimiliano Allegri:

– Młodzi chłopcy muszą powoli wspinać się w swojej karierze, bo w innym wypadku możemy ich stracić. Mało jest takich, którzy są fenomenalni w wieku 20 lat. Piłkarze zazwyczaj dojrzewają, gdy mają 25 lub 26 lat. Najpierw muszą liznąć Serie C, potem pograć w Serie B i dopiero wtedy są gotowi na Serie A. Tak powinni się rozwijać, nie musimy w tym temacie kombinować.

Mancini się irytuje

To zdanie idealnie opisuje podejście większości włoskich klubów do młodych talentów, głównie tych rodzimych ale także sprowadzanych z zagranicy. Doświadczenie stawiane ponad talentem. W kontrze do takiego myślenia jest selekcjoner włoskiej reprezentacji, Roberto Mancini, który na każdym kroku powtarza, że w Italii wciąż rodzą się gracze utalentowani, ale nie otrzymują pomocy. Wielu trenerów nie chce zaryzykować i postawić na młodych piłkarzy, bo boi się porażki i straty pracy.

Tezę postawioną przez Roberto Manciniego można obronić patrząc na wyniki osiągane przez młodzieżowe reprezentacje Włoch. Drużyna do lat 17 dochodziła do finałów Mistrzostw Europy w 2018 i 2019 roku. Podobnie było w przypadku reprezentacji U-19, która też w 2016 i 2018 przegrywała dopiero w finale Euro. Inaczej wygląda to w przypadku drużyny do lat 21, która stanowi przedsionek do dorosłej kadry. Reprezentacja Italii U-21 nie zdołała zakwalifikować się na trzy ostatnie Igrzyska Olimpijskie, w finale Euro ostatni raz zagrała w 2013 roku, a tytuł mistrza Starego Kontynentu świętowała 18 lat temu. Włosi mają utalentowanych piłkarzy, potrafią ich rozwijać, ale problem pojawia się, gdy trzeba wkroczyć do kadry dorosłej drużyny Serie A i postawić kluczowy krok w karierze. O specyfice włoskiego wchodzenia w piłkarską dorosłość opowiadał nam Bartosz Salamon, który sam trafił do Włoch gdy miał 16 lat:

– Jeśli jesteś mega dobry to i tak idziesz na wypożyczenie, ale do słabszego klubu Serie A. Tak było w przypadku mojego przyjaciela Lorenzo Pellegriniego, który trafił z Romy do Sassuolo. Jeśli jesteś trochę słabszy, ale widzą w tobie potencjał to musisz zejść do Serie B. Bardzo trudno jest przebić się młodym zawodnikom w dużych klubach – tłumaczył Salamon.

Włosi grają w Szwajcarii i Belgii, tylko nie u siebie

Gdy spojrzymy na włoskie talenty, to widzimy, że często muszą szukać szczęście poza macierzystym klubem. Bohater czerwcowego zgrupowania reprezentacji Włoch Willy Gnonto, wychowanek Interu przeniósł się z Mediolanu do Zurychu i właśnie z FC Zurych dostał powołanie od Roberto Manciniego. Inny zdolny wychowanek Nerazzurrich, Sebastiano Esposito też wybrał ligę szwajcarską, FC Basel, a obecnie gra w Belgii, w Anderlechcie. Najnowszy przykład, Cesare Casadei, gwiazda Primavery Interu  został wytransferowany do Chelsea. W jego przypadku władze klubu wyczuły okazję na duży zarobek, ale dziwi fakt, że 19-latek nie dostał wcześniej żadnej szansy w pierwszej drużynie.

W ostatnim czasie obserwujemy exodus włoskich talentów, które z różnych względów, głównie ekonomicznych trafiają do innych lig. Gianluca Scamacca niestety był za drogi dla włoskich gigantów i przeniósł się do West Hamu. Mattia Viti tego lata przeniósł się z Empoli do Nicei. Destiny Udogie już został zakontraktowany przez Tottenham, ale Londyńczycy pozostawili go jeszcze na rok w Udinese. Taki trend będzie się utrzymywał, bo włoskich klubów nie stać by zachować wszystkie swoje młode gwiazdy. Nie da się konkurować z klubami Premier League. Gdy pojawia się ktoś młody, zdolny, który akurat otrzymuje szansę gry w Serie A od razu znajduje się na celowniku angielskich krezusów.

Profity z gry młodych

Te przykłady pokazują, że ciężko jest klubom z Półwyspu Apenińskiego utrzymać w kadrze perspektywicznego zawodnika, ale z drugiej strony uzmysławiają, że można na nich dużo zarobić. To powinno zachęcać klubowych działaczy by stawiać na wyróżniających się graczy z Primavery. Takie drużyny jak Atalanta, Sassuolo czy Empoli od lat nie boją się wprowadzać młodych zawodników, dzięki czemu zdołały wypromować takich piłkarzy jak Scamacca, Raspadori, Hamed Junior Traore, Mattia Viti, Fabiano Parisi, Samuele Ricci, Nedim Bajrami, Alessandro Bastoni, Musa Barrow czy Franck Kessie.

Włoscy trenerzy nie mogą dłużej żyć w przekonaniu, że nie można stawiać na nastolatków, bo oni popełniają więcej błędów. W poprzednim sezonie mieliśmy okazję komentować kilka spotkań Juventusu w Młodzieżowej Lidze UEFA. Bianconeri doszli do półfinału tych rozgrywek, gdzie przegrali po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem Benfiką. Poziom tych meczów nie jest wysoki, ale gołym okiem widać zawodników, którzy są gotowi na dużo poważniejsze wyzwania. Jednym z piłkarzy, którego gra przypadła nam do gustu był Fabio Miretti, ale wiedzieliśmy, że z Allegrim na ławce trudno spodziewać się by 19-latek otrzymał szansę w pierwszej drużynie Juventusu. O dziwo, myliliśmy się! Oczywiście, Juventus musiał wcześniej zagrać katastrofalny mecz z Sampdorią, który zaczął z McKennim i Rabiotem w wyjściowym składzie, ale nawet Allegri zrozumiał, że trzeba coś zmienić, że ta druga linia potrzebuje świeżej krwi. Postawił w spotkaniu z Romą na Mirettiego, a ten odpłacił mu się świetnym występem. Dał nastolatkowi szansę w rywalizacji ze Spezią, a ten asystował przy golu Milika. Można? Można, tylko trzeba trochę odwagi i świeżego spojrzenia. W środku pola Barcelony regularnie oglądamy 18-letniego Gaviego i 19-latka Pedriego. We Włoszech byłoby to nie do pomyślenia, ale może Miretti zacznie przecierać szlak swoim kolegom i realną szansę w Juve otrzymają także Nicolo Fagioli i Nicolo Rovella (gdy wróci z wypożyczenia do Monzy).

To banał, ale w młodości siła. Serie A nie jest obecnie docelową ligą dla ukształtowanych, topowych piłkarzy w kwiecie wieku. Tacy trafiają głównie do Premier League, Bayernu Monachium, PSG, Realu i Barcelony. Rzadko też Włochy wybierają najzdolniejsi gracze młodego pokolenia. Chętniej kierują się w stronę Bundesligi, widząc choćby jak chętnie na młodzież stawiają w Borussii Dortmund. Wyjątkiem od reguły jest przyjście do Milanu Charlesa De Ketelaere, który mimo metryki zdążył już pokazać jak wiele potrafi. Większość zespołów Serie A powinna być klubami tranzytowymi dla światowych gigantów. Rozwijać młodych piłkarzy i drogi ich sprzedawać. Brać przykład z Sassuolo. Na obrocie z dnia meczowego nie zarobią wielkich pieniędzy, bo wiemy jak wyglądają włoskie stadiony, ale ze sprzedaży zawodników mogą zgarnąć miliony.

Więcej Mirettich, Zalewskich i Raspadorich. Tylko dzięki nim Calcio zrobi krok w stronę wydostania się z marazmu. Dopisalibyśmy do tej wyliczanki jeszcze blondwłosego Belga z Mediolanu, ale odmiana jego nazwiska wydaje się kłopotliwa.

PIOTR DUMANOWSKI

DOMINIK GUZIAK

ELEVEN SPORTS

Komentarze

Comments 3 comments

Stawianie na młodych jak najbardziej, to jedno na TAK.
Jednak druga sprawa to poziom utalentowania danego młodego pokolenia. Jeśli “betonowi” Włosi nie stawiają na młodych to też jednak nie widzę aby kluby za granicy w ostatnich latach masowo wyciągały młodych Włochów (Casadei, Viti, Udogie + może jeszcze jeden – to jakby mało).
Sassuolo niby promuje młodych i sprzedaje ale to trochę towar trefny patrząc co gra Locatelli w Juve, Boga w Atalancie, Scamacca w Młotach i obawiam się aby tego nie powielił Raspadori w Napoli. Na wyższym poziomie przeciętność z pojedynczymi wyskokami.
Włosi jak na razie nie uczą się na błędach, nie reformują i nie wyciągają wniosków. Jakoś to będzie…

Ciekawy artykuł, tylko autorzy nie wzięli pod uwagę ruchów kadrowych w ostatnich latach Milanu. Większość zawodników to młodzi przed 25 rokiem życia. Oczywiście nie należy liczyć ibry, giroud czy maingana.