Ćwiartka sezonu za nami, a dobrych momentów brakuje

Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny PressFocus

Ponad jedna czwarta tego sezonu Serie A za nami. Za wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków, ale można dokonać podsumowania tych dziesięciu kolejek. Dziś przeanalizujemy jak na włoskich boiskach radzą sobie Polacy. Niestety, niewielu z naszych rodaków zasługuje na słowa pochwały.

  • Biało-czerwoni zaliczają spory regres w obecnym sezonie Serie A
  • Czasy, w których w każdej kolejce błysnął któryś z Polaków, niby miały miejsce jeszcze trzy sezony temu, ale dziś wydają się bardzo odległą przeszłością
  • Podsumowujemy dotychczasowe występy naszych piłkarzy z ligi włoskiej

Trzynastu Polaków pojawiło się w tym sezonie na murawie w spotkaniach Serie A. Jedynym, który jeszcze czeka na debiut pozostaje Jakub Kiwior, który latem przeniósł się z MSK Żiliny do Spezii. Obrońca naszej reprezentacji do lat 21 zmagał się z kontuzją, a w czterech meczach zasiadł na ławce rezerwowych. Podobnie wygląda sytuacja jego klubowego kolegi Arkadiusza Recy. Po dobrym sezonie w Crotone lewy obrońca sprowadzony z Atalanty miał być pewniakiem w drużynie z Ligurii. Niestety Reca najpierw zmagał się z urazem, a potem zaraził się koronawirusem i na murawie spędził zaledwie cztery minuty, w końcówce meczu z Udinese. Skoro już zaczęliśmy od tych, którym nie idzie i grają najmniej nie możemy nie wspomnieć o Aleksandrze Buksie. 18-latek zaliczył debiut w Serie A w meczu Genoi z Napoli, ale w ostatnich tygodniach nawet nie znajduje się w kadrze meczowej Rossoblu. Przed startem sezonu odwiedziliśmy Olka w Genui i nie był pewien, czy nie zostanie wypożyczony do któregoś z klubów Serie B. Władze Genoi postanowiły zostawić go w drużynie, licząc, że zdoła wywalczyć sobie miejsce w składzie.

– Mam nadzieję, że zagra już z Interem, zdobędzie bramkę i jego wartość skoczy. Pobyt tutaj może być dla niego krótkim przystankiem – powiedział nam rzecznik Genoi.

W klubie liczono, że sprowadzając utalentowanego Polaka zdołają go szybko wypromować i sprzedać. Genoa w ostatnich latach potrafiła zarabiać na napastnikach, oddając do lepszych klubów Shomurodova, Piątka czy Diego Milito. Buksa jest jeszcze bardzo młody i na ten moment potrzebuje czasu, by wejść na oczekiwany poziom. Sam Olek przed sezonem zachowywał spokój.

– Dla mnie trenowanie z pierwszą drużyną w Serie A i gra w Primaverze to lepszy sposób na naukę niż występy w naszej Ekstraklasie – powiedział nam w połowie sierpnia.

Buksa ma za sobą jeden mecz w młodzieżowej drużynie Genoi, w którym zaliczył asystę. W tym momencie Davide Ballardini ma do dyspozycji wielu doświadczonych napastników. W życiowej formie jest Mattia Destro. Goran Pandev to wciąż zawodnik, który może robić różnicę, a latem do drużyny dołączył jeszcze Felipe Caicedo. Buksa w hierarchii napastników Rossoblu zajmuje najniższe miejsce, dlatego w najbliższych tygodniach częściej będziemy go oglądać w meczach Primavery. Od 18-latka nikt nie wymagał wejścia z przytupem do Serie A, dlatego trudno stwierdzić, że jego początek w Genui jest rozczarowujący. Wygląda to dokładnie tak, jak można było się spodziewać.

Niestety, poniżej oczekiwań prezentuje się na starcie rozgrywek ten, który w zeszłym sezonie najbardziej nas zachwycił. Piotr Zieliński wciąż szuka dobrej formy mimo, że jego zespół jest rewelacją początku sezonu. Na przyjściu Luciano Spallettiego zyskało wielu piłkarzy Napoli – Victor Osimhen, Fabian Ruiz, Elif Elmas, Mario Rui, Amir Rrahmani – lista jest długa. Polak na ten moment gra poniżej oczekiwań. Zdobył bramkę w meczu z Sampdorią, dołożył do tego asysty z Cagliari i z Fiorentiną, ale w taktyce Spallettiego wciąż szuka dla siebie odpowiedniego miejsca. Zieliński ma wielkie umiejętności, w Neapolu nikt w jego klasę nie wątpi, dlatego są to tylko przejściowe kłopoty, które powinni niedługo pójść w zapomnienie. Na ten moment polski pomocnik oddaje dwa razy mniej strzałów niż w zeszłym sezonie. Skromniejsza jest również liczba podań na mecz, która spadła z 32 do 21, a udanych prób dryblingu prawie nie oglądamy. Skoro wiemy to my, to wie o tym także Luciano Spalletti i postara się, by Polak wrócił na wysoki poziom z zeszłego sezonu.

Wydostać z dołka udało się Wojciechowi Szczęsnemu. Bramkarz Juventusu zaczął fatalnie od błędów w meczu z Udinese, które kosztowały Juventus dwa punkty. Następnie zawalił także w spotkaniu z Napoli i znalazł się pod ostrzałem. Zacisnął zęby, skupił się na pracy i teraz nie jest już problemem Juventusu. Mecze na zero z tyłu z Chelsea, Torino, Zenitem i Romą oraz obroniony rzut karny Jordana Veretouta pomogły w odbudowaniu zaufania do Szczęsnego. Jednak ze względu na trudny początek Wojtka na ten moment wrzucamy do szuflady pod tytułem – Jest w porządku, ale mogło być lepiej. W podobnych kategoriach można na ten moment opisać występy Bartłomieja Drągowskiego, Nicoli Zalewskiego, Pawła Jaroszyńskiego i Sebastiana Walukiewicza. Cała czwórka gra rzadziej niż można było się spodziewać. Drągowski ma kłopoty zdrowotne, dlatego w bramce Fiorentiny zastępuje go Pietro Terracciano. Zalewski poza epizodami w derbach Rzymu i w meczu Romy z Empoli nie pojawia się na boisku nawet w momentach, gdy wynik spotkania jest dla Rzymian bardzo korzystny. Paweł Jaroszyński w Salernitanie gra mniej niż w poprzednim sezonie, gdy w rundzie rewanżowej był podstawowym zawodnikiem. Pewnego miejsca w pierwszym składzie nie ma też Sebastian Walukiewicz, którego Cagliari ponownie zawodzi i zamyka tabelę Serie A.

Żeby nie było tak pesymistycznie na koniec warto kogoś pochwalić. Na szczęście po stronie plusów udało się wyróżnić pięć nazwisk. Równą formę od startu rozgrywek prezentuje Bartosz Bereszyński. Pod wodzą nowego trenera Roberto D’Aversy Polak może wreszcie pokazać co potrafi w ofensywie, co zaowocowało dwiema asystami. Mogło być jeszcze lepiej, bo w niedawnym spotkaniu przeciwko Spezii Polak trafił w poprzeczkę. Kolejny z naszych obrońców, który zasługuje na pochlebną recenzję jest Paweł Dawidowicz. 26-latek ma pewne miejsce w Hellasie Verona. Rozegrał w tym sezonie dziewięć z dziesięciu spotkań. Pauzował raz z powodu kontuzji. Zbiera zazwyczaj wysokie oceny i gra najwięcej i najrówniej odkąd trafił do Serie A. Wśród piłkarzy z bloku defensywnego zadowolony z siebie może być również Łukasz Skorupski. W zeszłym sezonie Bologna traciła masę bramek, zaliczając serię ponad 40 spotkań z rzędu ze straconym golem. W tych rozgrywkach Skorupski ma już trzy czyste konta. Zdołał zatrzymać słynące z dobrej ofensywy Lazio oraz Atalantę. Poza tym Łukasz jest jedynym polskim piłkarzem, który w tym sezonie we Włoszech nie opuścił jeszcze choćby minuty. Lepiej niż w poprzednich rozgrywkach radzi sobie także Karol Linetty. W sezonie 2020/2021 grał regularnie u trenera Marco Giampaolo, ale po przyjściu Davide Nicoli został odstawiony na boczny tor. Obecnie Linetty jest jednym z ulubieńców Ivana Juricia i znajduje się w klubowej hierarchii wyżej od Rolando Mandragory czy Tomasa Rincona. Trener Torino ceni piłkarzy pracowitych i walecznych, a to są cechy dominujące o Linettego. Istotnym punktem swojego zespołu jest też inny polski pomocnik, występujący w Empoli Szymon Żurkowski. Były zawodnik Górnika Zabrze rozpoczął te rozgrywki w roli rezerwowego, ale trener Aurelio Andreazzoli zaufał Polakowi i stawia na niego regularnie od piątej kolejki. Żurkowski zazwyczaj nie zawodzi. Pierwsze podejście do Serie A, w barwach Fiorentiny, było nieudane. Teraz Żurkowski wydaje się gotowy by temu wyzwaniu podołać.

Mamy kilku pozytywnych bohaterów, ale Polacy w tym sezonie w Serie A na razie nie zachwycają. Jedna bramka i pięć asyst, do tego kilka czystych kont, te liczby nie powalają na kolana. W najbliższym czasie nie doczekamy się takiego sezonu jak ten 2018/2019, który skończyliśmy z 56 bramkami, a nasi zawodnicy, po Włochach i Argentyńczykami, byli trzecią siłą na włoskich boiskach. Oprócz Krzysztofa Piątka i Arkadiusz Milika wtedy bramki zdobywali też Mariusz Stępiński, Karol Linetty, Piotr Zieliński, Dawid Kownacki, a nawet Łukasz Teodorczyk. Tak pięknie jak przed trzema Laty nie będzie, ale liczymy, że reszta tego sezonu przyniesie nam trochę więcej dobrych momentów z udziałem naszych piłkarzy.

PIOTR DUMANOWSKI

DOMINIK GUZIAK

ELEVEN SPORTS

Komentarze