Serie A powróciła po 51 dniach przerwy jako ostatnia z topowych lig w Europie. Pierwsza, noworoczna kolejka może stanowić wskazówkę, jak wyglądać będą kolejne miesiące zmagań na Półwyspie Apenińskim. Ponownie każdy może marzyć o końcowym triumfie.
Inter znalazł sposób na Napoli
Porażka SSC Napoli z Interem w Mediolanie sprawiła, że padł ostatni bastion w Serie A i w najlepszych ligach starego kontynentu. Nie ma już drużyny, która mogłaby pochwalić się statusem niepokonanej. Przegrana lidera to fatalna informacja dla kibiców na południu Włoch, ale znakomita dla reszty drużyn w czołówce. Przed meczem rozgrywanym na Stadio Giuseppe Meazza narracja we włoskiej prasie była jednolita – wygrana ekipy Spallettiego zamyka temat walki o Scudetto, jest emanacją siły południowców i kolejnym dowodem na to, że ten sezon należy do nich – porażka zaś, na nowo otwiera zmagania w tym sezonie i czyni go jeszcze ciekawszym.
Inter wygrał skromnie, ale zasłużenie. Drużyna Simone Inzaghiego była lepiej zorganizowana, pokazała więcej determinacji i jakości. Napoli wyglądało jakby jeszcze było w fazie przygotowań do poważnego grania. Przed rokiem to właśnie w Mediolanie zaczęła pisać się kolejna rozczarowująca karta w historii klubu spod Wezuwiusza. Na północ udali się jako lider, w dodatku niepokonany, a kibice ponownie snuli marzenia o tytule mistrzowskim. Po pasjonującym meczu przegrali 2:3, a na domiar złego na długie tygodni stracili Victora Osimhena. Czy teraz drużynę Spallettiego czeka to samo? Wydaje nam się, że popadnięcie w tak głęboki kryzys im nie grozi. Latem w Neapolu wykonano tytaniczną pracę i obecnie kadra zespołu z miasta Maradony jest dużo szersza i bardziej wyrównana. Wypada Osimhen? Mogą strzelać Raspadori i Simeone. Nie ma Anguissy? Wskakuje Ndombele. Brakowało Rrahmaniego? Żaden problem, można żonglować Juanem Jesusem i Leo Ostigaardem. Tak to wyglądało jesienią. Spalletti udowodnił, że nie stworzył drużyny uzależnionej od jednostki. Pewnie zastanawiacie się – a co jeśli wypadnie Kvaratskhelia? Z tym też dotychczas sobie radzili, rozgrywając trzy ostatnie mecze minionego roku bez Gruzina i zgarniając w nich komplet punktów dzięki dobrej grze choćby Eljifa Elmasa. Przed rokiem kontuzje rozregulowały Napoli, absencja Osimhena i konieczność wystawiania Andrei Petagni wpłynęły na zespół destabilizująco. Teraz, wydaje się, że Luciano Spalletti na każdej pozycji jest odpowiednio zabezpieczony. Kluczowa będzie zatem głowa i podejście mentalne, a na to jest jedna, prosta recepta – pokonać w najbliższej kolejce Sampdorię i przepędzić złe duchy.
Jaka przyszłość czeka Napoli, tego nie wiemy. Gołym okiem było widać, że nie jest to już zespół z innej, wyższej półki, co pozwala ponownie marzyć o tytule gigantom z Mediolanu i Turynu. Pięć punktów do lidera traci Milan, siedem Juventus, a Inter zniwelował stratę do ośmiu „oczek”. To wciąż bezpieczna przewaga, ale biorąc pod uwagę, że w puli do zgarnięcia pozostało jeszcze 66 punktów to każdy w tym wyścigu może walczyć do końca.
W ostatnich trzech sezonach, po 16. kolejkach przewaga lidera nad wiceliderem wynosiła maksymalnie punkt. W rozgrywkach 2019/2020 Juventus i Inter szły wręcz łeb w łeb, mając po 39 punktów. W przypadku Napoli można mówić o komforcie. Wciąż są panami swojego przeznaczenia. Mają wszystkie karty w ręku i zachowali możliwość kolejnych potknięć. Margines błędu skurczył się, ale wciąż pozwala optymistycznie spoglądać w przyszłość. Tym bardziej, że pozostali kandydaci do Scudetto mają swoje problemy. Milan przez długi czas będzie musiał radzić sobie bez Mike’a Maignana, co wpływa na niepewność w defensywie. Ciprian Tatarusanu i Antonio Mirante w sparingach nie zachwycali. Juventus wciąż zmaga się z wieloma kontuzjami – słusznie ujęli to dziennikarze La Gazzetta dello Sport pisząc – „nowy rok, stare problemy Juventusu”. Bianconeri, co prawda, wygrali siódmy mecz z rzędu, ale styl gry pozostawia wiele do życzenia i nie daje kibicom spać spokojnie. Inter z kolei ma za sobą najważniejszy triumf w tym sezonie ligowym. Dotychczas drużyna Simone Inzaghiego dawała ciała w meczach z wielkimi, przegrywając derby z Milanem, derby z Juventusem, a także ulegając obu drużynom z Rzymu. Inter wreszcie był wielki w wielkim meczu, ale stratę do lidera ma największą.
Porażka Napoli sprawia, że każdy może marzyć. Każdy mecz klubu z czołówki ma jeszcze większe znaczenie. My zacieramy ręce, bo zabawa zaczyna się od początku.
PIOTR DUMANOWSKI
DOMINIK GUZIAK
ELEVEN SPORTS
Komentarze