Naiwność kosztuje, sprzedawaj albo zostaniesz z niczym

Milan Skriniar
Milan Skriniar PressFocus

Zakończyło się zimowe mercato w sezonie 22/23. Nie będziemy podsumowywać ruchów transferowych w Serie A, bo we Włoszech nie działo się prawie nic. Najgłośniej w mediach na Półwyspie Apenińskim było o zmianach do których nie doszło – Nicolo Zaniolo pozostał w Romie, a Milan Skriniar nie przedłużył kontraktu z Interem. Decyzja Słowaka to cios dla Interu i kolejna nauczka dla włoskich gigantów. 

  • Włoskie kluby nie były aktywne na rynku podczas zimowego okna transferowego
  • Najszerszym echem odbiła się decyzja Milana Skriniara, który nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu z Interem Mediolan
  • Włoskie kluby muszą zmienić myślenie w kwestii sprzedaży zawodników

Cios dla Interu

W ostatnich latach Milan Skriniar słusznie uchodził za jednego z najlepszych obrońców w Serie A. Słowak stanowił kluczowy element mistrzowskiego Interu Antonio Conte, imponował także w rozgrywkach Ligi Mistrzów, dzięki czemu zyskał renomę również na arenie międzynarodowej. Odejście takiego zawodnika to wielka strata dla Interu i dla całej ligi. W tym przypadku strata jest jeszcze większa, bo Słowak z Mediolanu do Paryża odejdzie za darmo. Wiemy, że Inter zrobił wiele, żeby nakłonić Milana do pozostania. Wysoka pensja, opaska kapitana, centralne miejsce w projekcie Interu, władze Nerazzurrich, mimo trudnej sytuacji finansowej klubu robiły wiele, żeby Skriniar wciąż występował na Stadio Giuseppe Meazza. Ponadto piłkarz zapewniał, że w Mediolanie czuje się znakomicie, że ma Inter w sercu, ale deklaracje nie przeobraziły się w czyny. Naiwność, wiara w zapewnienia kosztuje bardzo drogo. Inter za kilka miesięcy straci Skriniara i nie zarobi nawet eurocenta. Czekanie do ostatniej chwili nie opłaciło się. Po fakcie łatwo krytykować, ale gdyby władze Interu zdecydowały się wcześniej sprzedać Skriniara, to pewnie miałyby do dyspozycji Gleisona Bremera, z którym byli dogadani, a w klubowej kasie zostałoby jeszcze dodatkowych kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów euro. Włodarze włoskich klubów muszą nauczyć się sprzedawać swoje gwiazdy, w momencie gdy cena jest najbardziej wyżyłowana. W sytuacji, w której Włosi nie są w stanie oferować takich kontraktów jak PSG, Bayern, Real czy kluby z Premier League, przeciągające się negocjacje zazwyczaj nie kończą się dobrze. Piłkarze chcą zarabiać jak najwięcej, nikt już nie kieruje się sentymentem, przywiązaniem do klubu. Te czasy już minęły. Nie chcesz przedłużyć kontraktu na rok przed jego wygaśnięciem – ok, trudno, musisz odejść. Tak powinny postępować włoskie kluby. 

Inter nie wyciągnął lekcji

Inter oczywiście nie jest wyjątkiem. Dyrektor generalny Nerazzurrich, Beppe Marotta zazwyczaj był po tej drugiej stronie i to on wyciągał z innych klubów ciekawych piłkarzy, którym kończyły się kontrakty. W ostatnich latach najwięcej pieniędzy wypuścili z rąk działacze Milanu. Gianluigi Donnarumma, Franck Kessie i Hakan Calhanoglu opuścili Milanello, a do klubowej kasy nic nie wpłynęło. Każdy przypadek był nieco inny, a najbardziej bolało odejście młodego bramkarza. Donnarumma to wychowanek Milanu, prawdziwy fenomen, którego wartość na rynku transferowym była ogromna. Władze klubu liczyły, że górę weźmie przywiązanie do barw, które Gigio deklarował, ale kontrakt w Paryżu okazał się zbyt kuszący. Milan na szczęście zdołał znakomicie zastąpić Donnarummę sprowadzając Mike’a Maignana, ale problem w tym, że na odejściu Gigio nie zarobił nic. 

Te przypadki pokazują, że nie można wierzyć w zapewnienia agentów czy samych zawodników. Trzeba sprzedawać, gdy negocjacje się przeciągają, gdy wymagania finansowe przekraczają możliwości klubu. Obecnie trwa kolejna saga związana z nową umową dla Rafaela Leao. We włoskiej prasie codziennie czytamy o kolejnych zwrotach akcji, następnie pojawia się dementi z jednej lub drugiej strony, a podpisu pod nowym kontraktem wciąż brakuje. Portugalczyk to obecnie najdrożej wyceniany piłkarz w Serie A. MVP sezonu 2021/2022, którym interesują się największe kluby świata, mogące mu zaproponować dużo lepszą umowę niż Milan. Jeśli do lata tego roku Leao nie przedłuży kontraktu panowie Maldini i Massara będą mieć obowiązek go sprzedać. W innym wypadku ślepa wiara w słowa zawodnika i jego agentów może znowu doprowadzić do sytuacji, w której klub nie zarobi nic.

Włosi muszą zmienić myślenie 

Włoscy giganci muszą działać jak największe klubu ligi portugalskiej, które w ostatnich latach w europejskich pucharach zazwyczaj eliminowały drużyny z Serie A. Porto, Sporting a szczególnie Benfica zarabiają ogromne pieniądze na sprzedaży swoich gwiazd. Wiedzą, że są oferty, których się nie odrzuca. Wiedzą też, że nie ma piłkarzy niezastąpionych. Joao Felix, Enzo Fernandez, Darwin Nunez i Ruben Dias pozwolili klubowi z Lizbony zarobić blisko 400 milionów euro w ostatnich trzech latach. Ogromne pieniądze, które pozwalają sięgać po kolejnych, najzdolniejszych piłkarzy młodego pokolenia. Gdyby Milan dysponował większą gotówką to mógłby sprowadzić Enzo Fernandeza z River Plate. Argentyńczyk był łączony z przeprowadzką do Mediolanu zanim trafił do Lizbony. Podobnie było w przypadku innego Argentyńczyka, Juliana Alvareza, który był objawieniem ostatniego mundialu. Włoskie kluby są biedne, muszą kombinować, żeby móc rywalizować z największymi. Przychód z praw telewizyjnych nie zapewnia komfortu, stare stadiony nie oferują wielkich pieniędzy z dnia meczowego, dlatego pieniądze z transferów powinny ratować klubowe finanse. To już nie są lata 90-te, gdy Calcio rządziło na świecie, włoskie kluby płaciły najwięcej, a na Półwysep Apeniński trafiali najlepsi piłkarze. Włosi przespali kilkanaście ostatnich lat, stracili palmę pierwszeństwa i muszą zmienić swój sposób myślenia. Stawianie na młodych zawodników, sprzedaż gwiazd za jak największe pieniądze i sięganie po najzdolniejszych piłkarzy na świecie, wyciąganie po nich rękę, rozwijanie i sprzedaż z dużym zyskiem. Gdy w kasie pustka, a największe gwiazdy odchodzą z klubu za darmo, wówczas klub traci najwięcej. 

Czas zmienić myślenie, wyznaczyć jasne granice i nie liczyć na to, że w tym biznesie górę wezmą sentymenty. W 99% przypadków piłkarze zawsze wybiorą wyższy kontrakt i grę w lepszej, bogatszej lidze. Sprzedawać, ale jak najdrożej, co ponownie zaznaczamy, by móc się odpowiednio wzmocnić. 

PIOTR DUMANOWSKI
DOMINIK GUZIAK
ELEVEN SPORTS 

Komentarze

Comments 2 comments

Praktycznie każdy klub z Premier League na nowoczesny stadion, na którym zarabia kupę kasy + pieniądze ze sprzedaży praw tv + w dużej mierze inwestorzy z zagranicy. Włosi odstają na każdym polu. Milan z Interem się gnieżdżą na starym San Siro, które bardziej przypomina muzeum, niż nowoczesny stadion, który ma przynosić dochody. Jeśli Włosi nie ruszą w przynajmniej jednym z tych segmentów, to za chwilę Portugalia ich wyprzedzi w rankingu. Problem jest taki, że upadek włoskiej ligi jest wprost skorelowany z zapaścią gospodarczą kraju od początku XXI wieku, a także niestabilną sytuacją polityczną, która uniemożliwa przeprowadzenie trwałych reform i odbicia się od dna. Kółko się zamyka 🙁