Mike Maignan niedawno wrócił do gry po bardzo długiej przerwie spowodowanej kontuzją. Francuz z miejsca pokazał się ze świetnej strony, zostając jednym z bohaterów rewanżowego meczu z Tottenhamem. Bramkarz wyznał, co spowodowało, że jego powrót na boisko tak się przedłużył.
- Mike Maignan doznał kontuzji łydki podczas wrześniowego zgrupowania reprezentacji Francji
- Bramkarz wrócił do gry dopiero pod koniec lutego. Od razu prezentuje się z bardzo dobrej strony
- Francuz wyznał, że wróciłby na boisko szybciej, gdyby nie jego brak cierpliwości
“Zabrakło mi cierpliwości”
Mike Maignan zaprezentował się ze świetnej strony podczas rewanżowego spotkania pomiędzy AC Milanem, a Tottenhamem. Bezbramkowy remis oznaczał pierwszy awans Rossonerich do ćwierćfinału Ligi Mistrzów od jedenastu lat. Bramkarz nie brał jednak udziału w pierwszym meczu 1/8 finału. Wówczas wciąż jeszcze leczył uraz łydki, którego nabawił się jeszcze podczas wrześniowego zgrupowania reprezentacji Francji. Ostatecznie wrócił do gry po pięciu miesiącach, choć początkowo jego rozbrat z boiskiem miał być krótszy.
– Miałem kilka nawrotów. Chciałem wracać bardzo szybko. Na początku brakowało mi cierpliwości, by czekać, aż łydka się wyleczy. Naciskałem i naciskałem, ale wreszcie nauczyłem się czekać – powiedział Maignan po środowym spotkaniu. – Wszyscy mi pomagali i każdy czekał na ten moment przez długi czas. To było ciężkie. Dla piłkarza bycie pominiętym jest zawsze trudne – dodał.
Francuski bramkarz i jego koledzy poznają swojego ćwierćfinałowego rywala w kolejny piątek (17 marca). Przedtem zmierzą się jednak w Serie A z Salernitaną.
Zobacz też: La Gazzetta dello Sport wybrała bohatera Milanu.
Tekst zawiera treści reklamowe | +18 | Obowiązuje regulamin
Komentarze