W niedzielne po południe byliśmy świadkami rywalizacji o trzecie miejsce w tegorocznej odsłonie Ligi Narodów. Na Allianz Stadium Włosi rywalizowali z Belgami. Trzeba przyznać, że od początku spotkania więcej jakości prezentował zespół Roberto Manciniego. Finalnie mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem Azzurrich, którzy zdobyli dwa gole zaraz po przerwie i utrzymali korzystny rezultat do końca 2:0 (0:0).
Włosi grali lepiej
Na stadionie Juventusu w pierwszej połowie brakowało jedynie goli. Start zawodów pokazał nam, że Włosi wykazują więcej zaangażowania w odbiorze piłki, a także lepiej czują się pod bramką rywala.
Tymczasem Belgowie wyglądali na lekko zagubionych. Z początku nie byli w stanie nawet opuścić własnej połówki. Dopiero po upływie kwadransa zaczęli wychodzić coraz wyżej. Pomimo kilku ciekawych prób, Czerwone Diabły nie były w stanie przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną defensywę przeciwnika.
Mistrzowie Europy jedną z lepszych okazji do objęcia prowadzenia mieli tuż przed zejściem do szatni. Wówczas Frederico Chiesa przejął znakomite podanie od Pellegriniego. Skrzydłowy był na skraju spalonego, jednak sprytnie utrzymał linię i ruszył za futbolówką. W pewnym momencie znalazł się sam na sam z Courtoisem. W decydującej chwili stracił równowagę, przez co musiał uderzyć na wślizgu. Bramkarz efektownie obronił strzał, pozwalając Belgom na chwilę oddechu.
Worek z bramkami rozwiązał się po przerwie
Kapitalnie rozpoczęła się druga odsłona widowiska w Turynie. Zaraz po wznowieniu gry doszło do wielkiego zamieszania pod bramką gości. W awanturze najlepiej odnalazł się Nicolo Barella. Pomocnik Interu Mediolan huknął bez większego namysłu w lewy dolny róg, nie dając większych szans golkiperowi na skuteczną interwencję.
Po tym trafieniu Włosi ruszyli do ataku po kolejne trafienia. Natomiast Belgowie nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki. Po upływie godziny Timothy Castagne sfaulował we własnym polu karnym Frederico Chiesę. Arbiter szybko wskazał na wapno, ale musiał skonsultować całą sytuację z VAR. Po chwili podrzynał decyzję, a karnego na gola zamienił Domenico Berardi.
Co ciekawe, Belgia zdołała strzelić później bramkę kontaktową. Wszystko za sprawą Charlesa de Ketelaere. Młody pomocnik intuicyjnie wyszedł w tempo do podania Kevina De Bruyne i z bliskiej odległości pokonał Donnarummę mocnym strzałem pod samą poprzeczkę.
Taki obrót spraw nadał końcówce większych emocji. Włosi jednak skutecznie obronili korzystny rezultat i zostali trzecią ekipą drugiej edycji Ligi Narodów.
Rrzeczywiście (komentarz Courtois o potrzebie gry o 3.miejsce) Belgowie- losowo bez Lukaku a na życzenie trenera bez oszczędzanego na ławce DeBruyne’a- nie zabijali się w tym meczu ze strukturalnie pozbawionymi napastnika Włochami. Przy długotrwałym 0-0 to Włosi naciskali bardziej, z okazją Chiesy sam na sam z Courtois (Chiesę świetnie posłał Berardi). Po włoskim 2-0 mogło być różnie- póżno wprowadzony DeBruyne aktywował akcje na słupek Carrasco i na 2-1 Ketelaera (jego sam na sam błąd włoskich obrońców), w sumie Belgowie mieli w meczu 2 poprzeczki i słupek.
W przeciwieństwie do Belgów Włosi mieli o co walczyć: wobec nacisku w rankingu FIFA Hiszpanii, z którą wlaśnie przegrali, musieli bronić miejsca w uprzywilejowanej 8mce losowania Mundialu.
Skrót meczu:
hohofot.elhighlights.com/embed/NNJgWmg7GJITl
Na Mundial trzeba awansować, a z takimi napastnikami, to nie będzie łatwo przełamać oporu Szwajcarii u siebie w listopadzie. Być może styknie remis, ale wtedy trzeba wygrać w Belfaście i liczyć, że Szwajcaria nie urządzie goleady ze słabiutką Bułgarią w ostatniej kolejece. Oby, się ten remis z Bułgarią u siebie nie zemścił…