Nie będziemy zaklinać rzeczywistości. Mecz z Zenitem nie był piłkarską ucztą. Oba zespoły miały duży problem z przedostaniem się w pole karne rywala, a jeśli w drugiej połowie jakiś zespół zaczynał atakować z większym animuszem, to był to częściej właśnie mistrz Rosji. A mimo to podskórnie czuliśmy, że częstsze ataki Rosjan w końcówce meczu to część planu. Nie, nie planu Zenitu. Planu Juventusu. Bo to właśnie Juventus przypomniał sobie w tym sezonie, że cierpliwość i skupienie w defensywie zawsze się opłacają. A radość ze zwycięskiego gola w ostatnich minutach smakuje wciąż tak samo dobrze, jak za poprzedniej kadencji Massimiliano Allegrego.
- Juventus od kilku meczów prezentuje dobrze znany styl Massimiliano Allegrego
- Stara Dama nie zawodzi, nie popełnia głupich błędów i nie traci seryjnie punktów
- Pewność odzyskał także Wojciech Szczęsny, który notuje serię meczów z czystym kontem
Juventus wrócił do żywych
Najpierw kilka faktów. Juventus nie stracił bramki od 367 minut, czyli od końcówki spotkania z Sampdorią blisko miesiąc temu. W samej Lidze Mistrzów Bianconeri nie stracili w tym sezonie jeszcze żadnego gola i uzbierali komplet punktów. Cztery ostatnie spotkania Juventus wygrał po 1:0, ale każde z tych zwycięstw wygladało inaczej. Chelsea zepchnęła Juve do defensywy i zmusiła do kontrataków. Stara Dama strzeliła gola z zaskoczenia i wytrzymała jeszcze większy napór rywala w II połowie. Z Torino Juve cierpliwie poczekało na końcówkę spotkania, przyparło rywala do ściany i zapewniło sobie trzy punkty w końcówce. Z Romą szybko objęte prowadzenie mogło uciec po rzucie karnym, ale wtedy Wojciech Szczęsny sprawił, że Jordan Veretout zmarnował pierwszą jedenastkę od pojawienia się w Rzymie. Wygrana w Rosji to zwycięstwo po meczu słabym, w którym chodziło tylko o przepchnięcie wygranej kolanem. Każdy z tych scenariuszy kończył się dla Juventusu zwycięstwem.
Nie ma na razie powodów, by zachwycać się stylem gry Juventusu. Nie można jednak nie zauważyć postępu. Juventus przestał wypuszczać z rąk prowadzenie, tak jak to miało miejsce z Napoli czy Udinese. Postęp zrobiły jednostki. Przed pierwszą kolejką Ligi Mistrzów Wojciech Szczęsny był na jednym z najpoważniejszych zakrętów swojej kariery. Popełniał poważne błędy niemal w każdym meczu, zgubił pewność siebie, zastanawiał się dwa razy, zanim chwycił piłkę. Z meczu na mecz tracił zaufanie do swoich umiejętności. Max Allegri nie naciskał na wstawienie Mattii Perina między słupki. Dalej ufał Szczęsnemu, a ten odpłacił się świetnymi interwencjami z Milanem, Spezią i Romą.
Możesz być świetnym taktykiem, wiedzieć, jak przygotować zespół pod danego rywala, jak rozplanować przygotowania do sezonu, mieć nosa do przeprowadzania zmian w meczu. Jednak będąc trenerem i pracując z profesjonalnymi sportowcami musisz być przede wszystkim psychologiem. W odróżnieniu od sezonu z Andreą Pirlo, teraz nie ma żadnych wątpliwości, kto ma bronić. Fakt, polski bramkarz zawsze cenił sobie współpracę z Gigim Buffonem, ale musiał też słyszeć porównania i głosy mówiące, że z mistrzem świata w bramce Juve w zeszłym sezonie ani razu nie przegrało. U Allegrego ma spokój, tylko raz z Sampdorią dostał wolne przed meczem z Chelsea, by zwyczajnie odpocząć. Zadziałało, kryzys zażegnany.
Allegri robi to, co potrafi najlepiej
Allegri jest też znany z tego, że potrafi wycisnąć – nomen omen – maksa z poszczególnych graczy. Gra Mattii De Sciglio w ostatnich tygodniach potwierdza tę tezę. Facet, który w zeszłym sezonie miał problemy z utrzymaniem miejsca w podstawowym składzie Olympique’u Lyon, też dostał kredyt zaufania. Spłacił go dwiema asystami z Zenitem i Romą (tak, z Romą asystował Bentancur, ale to wrzutka Mattii była kluczowa). W kolejce do “remontu” są Federico Bernardeschi czy Dejan Kulusevski.
Sam Allegri widzi jeszcze wiele aspektów wymagających poprawy. Jednym z nich jest na pewno gra w okolicach pola karnego rywala. Te problemy można wyjaśnić brakiem Paulo Dybali, dyspozycją Kulusevskiego, który ciągle szuka dla siebie miejsca na boisku, problemami w tworzeniu przewagi na skrzydłach, złymi decyzjami podejmowanymi w polu karnym. Nawet z Zenitem Federico Chiesie zdarzało się uderzać wtedy, gdy lepsze byłoby odegranie piłki i odwrotnie – szukanie podania, gdy był już niemal przed bramką.
Ale jakiekolwiek problemy ze skutecznością zawsze są mniej rażące, gdy bezbłędnie gra defensywa. A po graczach Allegrego w ostatnich tygodniach widać, że bronienie przestało ich męczyć. Turyńczycy raptem nieco ponad miesiąc temu zakończyli serię 19 meczów bez czystego konta. Nie było ważne z kim przychodziło grać – Benevento, Parma, Genoa czy Empoli, każdy był w stanie wyskubać choćby jednego gola z Juve. Teraz nie zrobili tego nawet zdobywcy Ligi Mistrzów z Romelu Lukaku z przodu. Juventus przyzwyczaja się do gry bez piłki, do atakowania z kontry, do cierpienia w trakcie meczu, do umiejętności przetrwania naporu rywala. Pomijamy wszelkie kontrowersje z udziałem pana Orsato z meczu z Romą – w tym spotkaniu rzymianie dominowali długimi fragmentami, a Juve skupiało się przede wszystkim na tym, by nie dać im przestrzeni na bokach. Pomocnicy także regularnie łatali dziury tam, gdzie robiło się miejsce między obrońcami. W taki sposób Juventus wrócił do “ulubionego” wyniku Allegrego, bo chciał czy nie chciał, ze 198 zwycięstw w roli trenera Starej Damy, aż 45 (czyli blisko jedną czwartą) odniósł właśnie wygrywając 1:0.
Oczywiście o żadnej wielkiej rimoncie Juventusu nie zamierzamy rozprawiać, bo przy obecnie dużo mocniejszych rywalach w lidze i słabszych piłkarzach w swoim składzie powtórka wielkiego powrotu z sezonu 2015/16 jest mniej prawdopodobna. Zamiast patrzeć na stratę do lidera (10 punktów) Juve powinno zerkać na to, co dzieje się z Interem, Romą, Lazio i Atalantą. Do trzecich w tabeli Nerazzurrich Juventus traci trzy punkty i właśnie z mistrzami Włoch zmierzy się już w weekend. Wyjście z grupy w Lidze Mistrzów jest na wyciągnięcie ręki. W Serie A trzeba pilnować, by ligowa czołówka nie odjechała bardziej, niż teraz. Po słabym początku sezonu Bianconeri muszą zrobić teraz to, co robili w ostatnich meczach – dać rywalom trochę się wyszaleć, cierpliwie poczekać i skontrować w dogodnym momencie.
Piotr Dumanowski i Dominik Guziak, Eleven Sports
Mam nadzieję, że tym razem ten rak Serie A, jakim było przez wiele lat Juve i sposób ich gry, nie będzie miał przerzutów…