Gra w gorące krzesła. Kto spadnie z Serie A?

Manolo Gabbiadini
Manolo Gabbiadini IMAGO / Independent Photo Agency

W połowie sezonu Serie A wydawało się, że znamy już trójkę spadkowiczów – Sampdoria, Cremonese i Hellas Verona bardzo odstawały od reszty stawki i zmierzały w stronę nieuchronnego spadku do Serie B. Ostatnie tygodnie sprawiły jednak, że w dole tabeli może dojść do niemałych przetasowań. 

  • Sampdoria Genua i Cremonese to główni kandydaci do pożegnania się z Serie A w tym sezonie
  • Na siedem kolejek przed zakończeniem rozgrywek mają odpowiednio dziesięć i osiem punktów straty do bezpiecznego miejsca
  • W strefie spadkowej znajduje się także Hellas Werona, ale jego strata wynosi już tylko jeden punkt

Walka o ligowy byt

Do przerwy spowodowanej mundialem strefa spadkowa w Serie A wyglądała wręcz dramatycznie. Po piętnastu kolejkach Cremonese, Sampdoria i Verona miały odpowiednio po siedem, sześć i pięć punktów. Na 45 rozegranych spotkań w sumie zdołały wygrać tylko dwa razy. Nie ma co ukrywać, był to obraz nędzy i rozpaczy i wszystko wskazywało, że w temacie walki o utrzymanie nie czekają nas żadne emocje. Ostatnie sezony Serie A, historie wielkich ucieczek Crotone czy Salernitany pozwalały jednak mieć nadzieję, że nagle w dole tabeli sytuacja zrobi się ciekawsza. 

Nadzieje na interesujący zwrot akcji daje tendencja spadkowa, która obserwujemy w ostatnich latach, mianowicie, coraz mniej punktów potrzeba by zapewnić sobie utrzymanie. W poprzednich rozgrywkach Salernitanie wystarczyło 31 „oczek” by znaleźć sie tuż nad kreska. Sezon wcześniej były to 34 punkty. To mit, że do uniknięcia spadku potrzeba aż 40 punktów. W ostatnich 15 sezonach nigdy takiego pułapu nie trzeba było osiągać. Ostatni taki przypadek to rozgrywki 2006/2007, gdy Chievo mając 39 punktów spadło do Serie B, a tuż nad strefą zagrożenia znalazły się Reggina, Siena, Torino i Cagliari, które miały po 40 punktów. 

Obniżenie tej poprzeczki sprawia, że można przespać nawet ¾ sezonu, nagle obudzić się i dokonać cudu na finiszu rozgrywek. Coraz więcej wskazuje na to, że w obecnych rozgrywkach tez będziemy świadkami utrzymania się drużyny, która kilka długich miesięcy spędziła pod kreska. 

Wystarczy spojrzeć w tabelę by dojść do wniosku, że faworytem w wyścigu o wydostanie się na powierzchnię jest Hellas Verona. Drużyna prowadzona przez duet trenerski Marco Zaffaroni-Salvatore Bocchetti świetnie punktowała na początku 2023 roku, potem znowu wpadła w dołek, ale obecnie, w kulminacyjnym momencie, ponownie jest na fali wznoszącej. Siedem punktów w trzech ostatnich kolejkach pozwoliło im znaleźć się tuż za plecami Spezii oraz Lecce. Werona nie gra spektakularnie, ale wygląda na drużynę dobrze zorganizowaną, wykorzystuje do maksimum swoje atuty w ofensywie i traci mało bramek. W wysokiej formie są gracze z formacji defensywnej – Isak Hien był bohaterem meczu z Napoli, a przeciwko Bolonii znakomicie prezentował się Paweł Dawidowicz. Za klubem ze Stadio Bentegodi przemawia również kalendarz, w najbliższym czasie zmierzą się z Cremonese oraz z Lecce i będą to spotkania z kategorii tych o „sześć punktów”. 

Skoro Verona obrała kurs na pozostanie w Serie A trzeba zadać pytanie kto z ligi spadnie? W ostatnich tygodniach zarówno Spezia, jak i Lecce robią wszystko żeby swoją sytuację skomplikować. Drużyna z La Spezii w ostatnich dwunastu kolejkach wygrała tylko raz, sensacyjnie pokonując Inter. Zmiana trenera na Leonardo Sempliciego nie pomogła i Liguryjczycy już w najbliższy weekend mogą znaleźć się pod kreską. W jeszcze większym dołku wydaje się być Lecce. Zespół ze Stadio Via del Mare jeszcze w połowie sezonu zasługiwał na miano rewelacji. Potrafił pokonać Atalantę i Lazio, ponadto urywał punkty Milanowi oraz Napoli, ale wpadł w wir porażek, z którego trudno się wydostać. W ośmiu ostatnich kolejkach Lecce nie wygrało ani razu, przegrywając aż siedmiokrotnie. Nie dawali rady nie tylko gigantom, ale również drużynom będącym w ich zasięgu jak Sassuolo, Empoli czy Torino. W ośmiu meczach zdobyli zaledwie dwie bramki. Gabriel Strefezza przestał czarować, Lorenzo Colombo i Assan Ceesay strzelają raz na kilka kolejek przez co ofensywa Lecce nie jest w stanie niczego zdziałać. Kibicom z południa może przypominać to przebieg sezonu 2019/2020, gdy pod wodzą Fabio Liveraniego długo utrzymywali się w bezpiecznej strefie, pojawiały się nawet komplementy ze względu na ofensywny styl gry, ale na koniec spadli w otchłań Serie B. Wiele wskazuje na to, że drużynę z południowego krańca Italii ponownie może czekać gorzki finisz sezonu. 

Piotr Dumanowski i Dominik Guziak (Eleven Sports)

Komentarze