W półfinałowym meczu pucharu Włoch naprzeciwko siebie stanęły drużyny Fiorentiny i Juventusu. Gospodarze przeważali przez większość meczu, jednak to Juventus wywiózł z Florencji korzystny wynik. Bramkę na wagę zwycięstwa Starej Damie pomogli zdobyć piłkarze Violi, a dokładniej Lorenzo Venuti. Włoch pechowo strzelił bramkę samobójczą w 91 minucie meczu.
Fiorentina od początku głodna zwycięstwa
Na półfinałowe spotkanie pucharu Włoch Juventus wyszedł mocno rezerwowym składem. Na prawej stronie znalazło się chociażby miejsce dla 21-letniego Marleya Ake, dla którego było to dopiero trzecie spotkanie w barwach Starej Damy, natomiast pierwsze w wyjściowym składzie. Inicjatywa od początku meczu należała do Fiorentiny, która wściekle atakowała, a tracąc piłkę momentalnie doskakiwała do piłkarzy Juve atakując wysokim pressingiem, z czym rywale nie mogli sobie poradzić.
Efektem tego była duża liczba fauli już w pierwszych 30 minutach meczu. Piłkarze Juventusu raz za razem padali na murawę po ostrych atakach podopiecznych trenera Italiano, jednak sędzia nie decydował się na karanie ich żółtymi kartkami. Znakomitą okazję do objęcie prowadzenia gospodarze zmarnowali w 26 minucie. Jonathan Ikone przebojem wdarł się w pole karne Juventusu, a jego strzał o centymetry minął bramkę zaskoczonego obrotem spraw Mattii Perina.
Po 35 minutach gry Fiorentina miała na swoim koncie aż dziewięć strzałów, z czego trzy celne. Jedyną statystyką w której przewodził Juventus była liczba udanych interwencji bramkarzy. Kompletnie odcięci od podań byli napastnicy – Vlahovic i Kean, którzy musieli wracać się głęboko, by próbować chociaż powalczyć o piłkę. Mimo ogromnej przewagi Violi, pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Wraz z upływem czasu coraz więcej emocji
Druga połowa mogła i powinna zacząć się od bramki dla Fiorentiny. Ikone zmylił w polu karnym obrońców rywala i uderzył z lewej nogi celując w okienko bramki. Piłka poszybowała jednak nad poprzeczką. W 56 minucie Juventus stworzył sobie pierwszą groźną sytuację bramkową. W trudnej pozycji Dusan Vlahovic próbował przelobować bramkarza lekką podcinką, jednak Terracciano nie dał się zaskoczyć.
Czas płynął i rosła przewaga Fiorentiny, a Juventus ograniczył się do atakowania kontrami po szybkim odbiorze piłki w środkowej strefie boiska. W 78 minucie po jednej z takich kontr szansę na zdobycie gola miał Cuadrado, ale trafił jedynie w boczną siatkę.
Cios zadany w samej końcówce
Pod koniec regulaminowych 90 minut nerwy puszczały już Massimiliano Allegriemu. Włoch wściekał się przy linii bocznej wykrzykując nieustannie uwagi do swoich piłkarzy. Ogromny wysiłek piłkarzy Fiorentiny został zniweczony w 91 minucie doliczonego czasu. Piłkę w pole karne wrzucał Cuadrado, a fatalnie pomylił się interweniujący Ventui, który wbił ją do własnej bramki.
Juventus bronił się przez większość meczu, ale jednak to piłkarze Allegriego do meczu w Turynie przystąpią z jednobramkową zaliczką. Przeciętne spotkanie tym razem zagrał Krzysztof Piątek, który został w 65 minucie zmieniony przez Arthura Cabrala.
Gratulacje. Juventus, z jednym strzałem na bramkę, wygrywa autogolem rywali, mimo dobrej gry Fiorentiny, jej przeważającej liczby i celności podań, celności podań na połowie przeciwnika, liczby strzałów celnych, okazji, słupka Ikone w 48′ (“…Piłka poszybowała jednak nad poprzeczką…”- Panie Redaktorze, nie calkiem tak było…)
Kontuzja Odriozoli po walce z Rabiot skutkowała zastąpieniem go przez autora gola samobójczego.
Jednak cuda się zdarzają, co oczekiwać po Juve jak się jedzie bez ławki rezerwowych na wyjazd i to z takim zespołem jak Viola, szpital na całego w Juve.
Po takim meczu. Wyrwaniu zwycięstwa w takich okolicznościach… No cóż jest mało powodów do optymizmu. Wynik! A resztę trzeba szukać. Czyste konto? Brak nowych kontuzji? Trener ma więcej szczęścia niż umiejętności? (żeby nie powiedzieć dosadniej…).
ALE jest jedna rzecz, kt cieszy. Mała rzecz i na krótko patrząc na obraz nędzy w obozie Juve——->>> ból czterech liter przeciwników Juve:) 🙂 🙂 i tu nie chodzi o Violę, bo tych po ludzku szkoda po takim meczu. Chodzi o całą resztę. Mniejsze i większe miasta. Komentujących i tych co dopiero skomentują.
Nie no, super kibic. Zamiast się cieszyć, ze po całym meczu bez dobrej akcji, klub cudem wygrywa na wyjeździe przez samobója to Ty sie cieszysz z „z bólu dupy”. Stary graliście z Viola, w Pucharze Włoch i to dopiero pierwsza cześć tego dwumeczu. Wyluzuj, żeby Ci ktoś nie musiał przypomnieć tego komentarza.
Zacytuję klasyka: “(…)ale, ale o co chodzi??? (…)”. Komentarz wyżej sporządzony, przemyślany. W swojej konstrukcji wielowątkowy, przytaczający więcej niż jeden argument uzasadniający sarkastyczne/z przymrużeniem oka podejście do tego co widziałem. Brawo Pan Italiano i chłopcy z Violi. Pozdrawiam.
Biorąc pod uwagę sytuację kadrową wyciągnęli maksa (i nie chodzi mi o Allegriego)
Szkoda, że Roma nie ma aż tyle szczęścia w meczach. Ale cóż podobna szczęście sprzyja lepszym, ale czy w tym wypadku ?