Skoro jest tak dobrze, czemu jest tak źle? Dziwny przypadek Interu

Lautaro Martinez
Lautaro Martinez PressFocus

Trudno zrozumieć przebieg tego sezonu w wykonaniu Interu. Nerazzurri zawodzą w Serie A, ale w Lidze Mistrzów radzą sobie rewelacyjnie. Trener Simone Inzaghi jest niesamowicie krytykowany, mimo że lada chwila może wprowadzić swój zespół do półfinału Champions League. Kibice tego nie rozumieją, włoscy dziennikarze również, podobnie jak i my, ale spróbujemy przeanalizować sytuację w klubie z Mediolanu. 

  • Inter po zwycięstwie 2:0 w wyjazdowym meczu z Benfiką jest jedną nogą w półfinale Ligi Mistrzów
  • W ligowych rozgrywkach notuje natomiast serię czterech kolejnych meczów bez wygranej, w tym trzech porażek
  • W nadchodzący weekend będzie chciał przerwać w meczu z Monzą przed własną publicznością

Gdzie leży problem Interu?

Dziesięć porażek Interu w tym sezonie w Serie A, więcej od Udinese czy Atalanty, tyle samo ile mają na koncie Bologna i Fiorentina. Po 29. kolejkach Mediolańczycy znajdują się poza czołową czwórką i ich gra w kolejnym sezonie Ligi Mistrzów stoi pod znakiem zapytania. Inter ma osiem punktów mniej niż na tym samym etapie poprzednich rozgrywek, gdy tracił tylko cztery „oczka” do Milanu i wciąż był w wyścigu o Scudetto. W tym sezonie Interowi, podobnie jak Milanowi brakuje regularności. Cztery porażki i tylko jedna wygrana to bilans Nerazzurrich w ostatnich sześciu kolejkach. Drużyna Simone Inzaghiego jest do bólu nieskuteczna, przegrywa lub remisuje mecze, w których jest wyraźnie lepsza i kreuje bardzo dużo okazji. Oprócz ofensywy zawodzi także defensywa – 33 gole stracone, zaledwie 9 czystych kont – szczególnie na wyjeździe Inter traci zdecydowanie za dużo. Kibice są wściekli, a włoskie dzienniki sportowe wyliczają kolejne błędy trenera Inzaghiego. Inter może jeszcze uniknąć katastrofy i skończyć sezon na miejscu gwarantującym awans do Champions League, ale na ten moment dyspozycja w lidze to jedno wielkie rozczarowanie. 

Liga Mistrzów to w tym sezonie dla Interu bezpieczna przystań. Nawet w momentach największego kryzysu, gdy głośno mówiło się o tym, że Inzaghi gra o posadę Inter okazywał się wielki w wielkich meczach. Wyrzucenie za burtę już w fazie grupowej FC Barcelony, odprawienie do domu FC Porto, wygrana na wyjeździe z rewelacyjną Benficą. Coś tu nie gra, gdy przypomnimy sobie, że przed magicznymi wieczorami w Champions League Inter zawsze zawodził w Serie A. Na rodzimym podwórku Mediolańczyków pokonywały Spezia, Empoli, Bologna czy Udinese. Radziły sobie z Interem także drużyny z czołówki, a w Lidze Mistrzów lepszy od ekipy Inzaghiego okazał się tylko Bayern Monachium. Wielu kibiców narzeka, że drużynie brakuje koncentracji, ze nie potrafi zmobilizować się na mniej prestiżowe rywalizacje. Po części jest to prawda, ale na taką dysproporcję wpływa kilka czynników. 

Ten pierwszy, najbardziej banalny to brak skuteczności i lidera w ataku. Najmniej można zarzucić Lautaro Martinezowi, bo tylko jego liczby wyglądają przyzwoicie, ale z drugiej strony Argentyńczyk słynie z tego, że co jakiś czas znika na kilka tygodni. Nie byłby to wielki problem, gdyby w tym czasie odpowiedzialność przejmował ktoś inny. Problem w tym, że poza Edinem Dzeko z początku sezonu nikt nie jest w stanie trafiać do siatki. Romelu Lukaku strzela tylko z rzutów karnych a Joaquin Correa to mówiąc bez ogródek totalny niewypał. W europejskich pucharach Inter gra bardziej defensywnie, częściej może korzystać z kontrataków lub stałych fragmentów, traci mniej bramek, dlatego częściej wygrywa. Interowi gra się lepiej z drużynami, które chcą atakować i zostawiają przestrzeń na szybkie wyjścia do przodu. Spotkania ligowe, w których to rywal jest głęboko cofnięty to często są dla Nerazzurrich męczarnie. Simone Inzaghi na ten moment przedstawia się jako trener pucharowy, który lepiej radzi sobie w sprincie niż na dystansie maratońskim. Potwierdza to jego gablota – cztery Superpuchary Włoch i dwa krajowe puchary. Inzaghi wie jak wygrać finał, wie w jaki sposób skutecznie rozegrać dwumecz, ale gorzej mu idzie, gdy trzeba rywalizować na dystansie całego sezonu i punktować z maluczkimi. W poprzednim sezonie Inter miał najsilniejszą kadrę we Włoszech, ale po Scudetto sięgnął Milan. W obecnych rozgrywkach Napoli jest poza zasięgiem reszty stawki, ale Inter z takim potencjałem jaki posiada nie ma prawa być w tabeli 23 punkty za liderem. Inzaghi jest przeciwieństwem Antonio Conte, który z kolei świetnie spisuje się jako trener ligowy, nieprzypadkowo wygrywał we Włoszech i w Anglii, ale w europejskich pucharach radzi sobie zawsze poniżej oczekiwań. 

Co zrobić z Simone Inzaghim? Czy kolejne krajowe puchary i być może wielki sukces w Lidze Mistrzów zapewnią mu spokój mimo problemów w lidze? Kluczowe będzie rozstrzygnięcie końcowe w Serie A. Biorąc pod uwagę problemy finansowe Interu brak awansu do Champions League byłby ogromnym problemem. Jeśli Inzaghi zdoła zakończyć rozgrywki w TOP4 i awansuje do półfinału Ligi Mistrzów to mimo wszystko będzie nietykalny – bo jak zwolnić trenera w takich okolicznościach? Takie rzeczy tylko w Monachium.

Przebudowa

Latem Inter czeka wielka przebudowa i można wątpić, czy obecny szkoleniowiec jest odpowiednim człowiekiem, żeby przeprowadzić wymianę pokoleniową. Inter ma wielu zaawansowanych wiekowo zawodników. Średnia wyjściowej jedenastki zazwyczaj wynosi ponad 30 lat. Przebudowy będą wymagać linie ataku i obrony, a przydałoby się również trochę świeżej krwi w pomocy. Przyszłość wielu piłkarzy stoi pod znakiem zapytania. Inter potrzebuje różnorodności, bo nie ma choćby jednego piłkarza, który potrafiłby dryblować. Po rozstaniach z Alexisem Sanchezem i Ivanem Perisiciem nie sprowadzono gracza, który miałby takie atuty. To sprawia, że trudno jest drużynie zagrać w inny sposób, zaskoczyć rywala. Dlatego włoskie media często zarzucają Inzaghiemu, że ma tylko plan A, brakuje mu kreatywności i chęci wyjścia poza strefę komfortu. Gra jednym ustawieniem i gdy dokonuje zmian to wprowadza zawodników mających identyczne atrybuty. Przed władzami Interu ważne decyzje. Klub potrzebuje rewolucji. Za kilka tygodnie dowiemy sie, czy pozycja Simone Inzaghiego będzie na tyle mocna by to właśnie jemu powierzyć to newralgiczne zadanie. 

Piotr Dumanowski i Dominik Guziak, Eleven Sports

Komentarze