Włosi kochają show i już tak mają, że gdy nie są w stanie go dostarczyć, zawsze znajdą jakiś substytut. Latem tutejszych klubów nie było stać na transfery, więc całą robotę zrobiono głośnymi roszadami i powrotami trenerów. Teraz, po najsłabszej kolejce sezonu, wewnątrz ligi finalizowany jest transfer, który może odbić piętno na Serie A przez najbliższe lata.
- Wszystko wskazuje na to, że Dusan Vlahović zamieni Fiorentinę na Juventus już w tym tygodniu
- Prawdopodobnie będzie to największy transfer w Europie w styczniowym okienku. Juventus wyda fortunę, ale zyska rewelacyjnego 22-latka, na którym w przyszłości wciąż będzie mógł zarobić
- Na plotki już zareagowali fani Fiorentiny wywieszając transparent z napisem „szacunku nie zdobywa się golami, ty g*wniany garbusie”
Piłka to ironia losu
Jest w tym trochę ironii losu, że po poprzednim sezonie pojawiały się głosy – nazwijmy ich umownie – umiarkowanych pesymistów, porównujących Dusana Vlahovicia do Krzysztofa Piątka (nagła eksplozja formy i bramki strzelane seriami, bez gwarancji przeniesienia tego samego na kolejne rozgrywki), a zaledwie pół roku później to właśnie Polak we Florencji będzie musiał zastąpić Serba. Przytoczona opinia, czy raczej prognoza, ostatecznie jednak nie sprawdziła się ni w ząb, bo podczas gdy rewolwery Piątka od startu jego drugiego sezonu we Włoszech były rozładowane, o tyle Vlahović mecz po meczu, tydzień po tygodniu, umacniał swoją pozycję w Serie A. Aż sam wypracował inną ironię losu – po wyrównaniu rekordu Cristiano Ronaldo pod względem liczby strzelonych ligowych bramek w roku kalendarzowym, stanie się jego następcą w Juventusie.
- Czytaj także: Mistrz Serie A już znany? Inter wyszedł z finansowego bagna i demoluje rywali
- Czytaj także: Atalanta pobiła rekord transferowy
Skąd się wziął Dusan Vlahović?
Gdyby ktoś chciał jeszcze trzy lata temu postawić pieniądze na to, czy Vlahović stanie się najgorętszym nazwiskiem któregoś z okien transferowych, pewnie kurs byłby zachęcający. Owszem, Serb dość szybko zadebiutował w Serie A – miał 18 lat – wywalczył nawet niezłą pozycję w hierarchii napastników Fiorentiny, ale raczej wpisywał się w przeciętność tego zespołu niż wybijał ponad nią. Gdybyśmy przyłożyli miarę choćby do Erlinga Haalanda, który już w tym wieku zdradzał symptomy pozwalające wierzyć w jego marsz na szczyt, Vlahović nie byłby nawet blisko. Po transferze z Partizana, miał muchy pod nosem, częściej gestykulował ze zdenerwowaniem niż strzelał bramki. Trudno powiedzieć, w którym momencie wszystko się zmieniło, ale… zmieniło się. Serb z dnia na dzień został tytanem pracy i zaczął zbierać tego owoce. Cesare Prandelli powiedział kiedyś, że jest tym typem zawodnika, którego siłą trzeba zdejmować z boiska. Od miesięcy strzela na zawołanie. Przy wysokim wzroście (190 cm) ma doskonałą koordynację ruchową, jest szybki, a fakt, że jego lepszą nogą jest lewa dopełnia upoważnienie, by porównywać go z Haalandem. Z tą różnicą, że dziś to Vlahović strzela więcej goli od Norwega.
Konkretnie – w obecnym sezonie, na półmetku, 17, przy 16 trafieniach napastnika Borussii. A gdy dodamy, że w całych poprzednich rozgrywkach, które były bardzo udane dla Serba, trafił 21 razy, zobaczymy, w jakim kierunku to wszystko zmierza.
W tym samym czasie Juventus mierzy się z dużym problemem wśród napastników. Alvaro Morata zaliczył bardzo udany powrót na Allianz, ale dziś jest przynajmniej pięterko pod wersją samego siebie sprzed roku. Moise Kean irytuje bezradnością i decyzyjnością, a jego obraz zabawnie uzupełnia fakt, że dwa z trzech goli, jakie zdobył w tym sezonie Serie A wzięły się z tego, że… został nastrzelony przez któregoś z partnerów (choć – by oddać mu sprawiedliwość – w meczu z Cagliari jednak ruch głową do piłki zrobił). Stara Dama ma więcej luk niż tylko w ataku, jednak gdybyśmy mieli wskazać najważniejsze brakujące ogniwa, Dusan Vlahović bez wątpienia by nim był. Jest piłkarzem, który po transferze z miejsca będzie miał abonament na grę w podstawowej jedenastce największego włoskiego klubu, co musi go kręcić do tego stopnia, że nawet nie chciał słyszeć o innych ofertach.
Paradoksalnie jednak licznik Vlahovicia w większym klubie może już nie bić tak intensywnie. Juventus strzela bardzo mało goli – 34 to aż o siedem mniej od Fiorentiny (mającej jeszcze w odwodzie zaległy mecz). W skali ligi to dopiero jedenasty wynik. Max Allegri nie zmieni pod Vlahovicia taktyki i nie przesunie wajchy z defensywy na ofensywę, ale pozyska piłkarza, który – w przeciwieństwie do innych – może gwarantować coś ekstra. Stać się misternym elementem układanki.
Bank rozbity
Dlatego nie może dziwić fakt, że Juventus zdecydował się rozbić bank. Nawet jeśli wymaga to sięgnięcia po rezerwy w trudnym finansowo czasie dla klubu, rachunek jest prosty. Jeśli ekipa Maxa Allegrego jest obecnie na pograniczu zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów lub nie, wykonuje ruch pozwalający zrobić krok naprzód. Ten krok to dziesiątki milionów różnicy w budżecie w zależności, czy na koniec sezonu Juve będzie w czwórce. Sam Vlahović również wsiądzie do windy obsługującej jedynie kurs w górę. Gdy odrzucał ofertę Fiorentiny, która koniecznie chciała przedłużyć kontrakt obowiązujący do końca następnego sezonu, mógł stać się najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii tego klubu. Mowa była o czterech milionach euro za sezon. W Juventusie nie dostanie mniej niż siedem.
Ponad dziesięć razy tyle turyńczycy zapłacą za jego kartę. Ponoć Fiorentina jest o krok od zaakceptowania oferty w wysokości 75 mln euro, a Alfredo Pedulla z „La Gazzetty”, uznaje transakcję za „deal done”. To da paliwo Rocco Comisso, by wrócić do swoich słów po transferze Federico Chiesy, gdy oskarżył Juventus o kradzież. – Oni oferują naszym piłkarzom więcej pieniędzy, mimo że są zadłużeni. To nie jest fair, to jest kradzież – mówił. Z tym, że Vlahovicia ktoś po prostu musiał kupić. – Jako klub zarabiający 75 milionów euro rocznie nie możemy sobie pozwolić na jego utratę za darmo. Jesteśmy otwarci na wszystko, ale jego agenci muszą nam przekazać swoje zamiary – przyznał dyrektor sportowy Fiorentiny Daniele Prade w rozmowie ze Sportitalia.
Rekordowe transfery w Serie A
Jeśli kwota transferu wyniesie 75 mln euro, Dusan Vlahović w prezencie na swoje 22. urodziny stanie się ósmym najdroższym piłkarzem w historii Serie A, ex aequo z Victorem Osimhenem (choć realnie siódmym – jasne jest, że sprowadzenie Arthura za ponad 75 mln było czyszczeniem ksiąg, a nie prawdziwą wartością Brazylijczyka). Jednocześnie będzie drugim najwyższym transferem wewnątrz ligi. Więcej Juventus zapłacił jedynie za Gonzalo Higuaina wyciągając go z Napoli. To najlepiej pokazuje o jak ważnej transakcji, również w skali całego kontynentu, mowa.
Mecz kolejki
Empoli – Roma 2:4. To chyba pierwsza kolejka w tym sezonie, w której najchętniej byśmy nie wybierali meczu kolejki, bo żaden na to nie zasługiwał. Trzy bezbramkowe remisy – w tym dwa w teoretycznie największych hitach (Lazio – Atalanta oraz Milan – Juventus) sprawiły, że przejście przez tę kolejkę było jak droga przez mękę. Wybraliśmy więc mecz z największą liczbą bramek, ale powiedzmy sobie szczerze – emocji w nim wiele nie było. Roma zagrała perfekcyjną pierwszą połowę, po której prowadziła 4:0 i nawet jeśli po przerwie Empoli nieco się do niej zbliżyło, ani przez moment nie pachniało innym wynikiem niż zwycięstwo gości. Jose Mourinho po meczu: – Wygrana w Empoli nigdy nie jest łatwa. Muszę więc pogratulować swojemu zespołowi, ale także i rywalom, którzy do końca wierzyli w dobry wynik, nawet przy 0:4. Czuję satysfakcję, że byliśmy naprawdę dobrze przygotowani na tego przeciwnika. W drugiej połowie obniżyliśmy intensywność gry, w przeciwieństwie do Empoli. Całe nasze cierpienie jednak zamknęło się we fragmencie po wznowieniu meczu, poza tym mieliśmy pełną kontrolę nad wynikiem.
Wydarzenie kolejki
Kontuzja Zlatana Ibrahimovica. Nie mówcie Ibrze, że nic dwa razy się nie zdarza. Gdy w maju doznał poważnej kontuzji, Milan grał z Juventusem. Wtedy oznaczało to przedwczesny koniec sezonu, operację lewego kolana i odpuszczenie Euro 2020. Teraz – na razie nie jest jasne, ile potrwa przerwa, ale jest ryzyko, że szybko Szwed do gry nie wróci – być może nawet zabraknie go w marcowych barażach. Póki co wiadomo, że Milan obserwuje sytuację i ocenia stan zdrowia swojego gwiazdora z dnia na dzień. Zlatan stał się ofiarą fatalnej murawy na San Siro, wyeksploatowanej w ostatnich tygodniach ponad stan. To ona miała bezpośredni wpływ na problemy ze ścięgnem Achillesa.
Piłkarz kolejki
Sergio Oliveira (AS Roma). Sprowadzony w styczniu z Estadio Dragao Portugalczyk zalicza prawdziwe wejście – nomen omen – smoka. Gol w debiucie przeciwko Cagliari, a teraz bramka i asysta przeciwko Empoli. Do tego po prostu efektowna, ładna dla oka, gra. Jeśli Mourinho narzekał na stan swojej kadry, dostał wreszcie zawodnika, który jednoosobowo znacznie podniósł jej jakość. Czego sam nie ukrywa. – On różni się od innych pomocników, jakich mamy w Romie, choć nie jest registą, o którym mówią ludzie. Znałem go świetnie przed transferem, w końcu Portugalia to mój dom. W ostatnim czasie się poprawił i pod względem fizycznym, i decyzyjnym. Nie jest fenomenem technicznym, ale po prostu zawsze dokonuje dobrych wyborów. Jest inteligentny, wie, jak zarządzać czasem. Grał w klubie, który chce zawsze wygrywać, więc nauczył się pewnych zachowań i mentalności, której potrzebujemy.
Polak kolejki
Wojciech Szczęsny. Nie miał zbyt wiele pracy w meczu z Milanem (0:0), ale imponował pewnością siebie. Bardzo dobrze zachował się przy strzale Rafaela Leao w pierwszej połowie, gdy Rossoneri stworzyli najgroźniejszą bramkową okazję, poza tym zwykły dzień w biurze. Chwalenie go za łapanie piłek wędrujących wprost w niego mogłoby uwłaczać jego klasie, więc sobie darujemy. W ten weekend konkurencja była wyjątkowo słaba, bo jedynie Piotr Zieliński za mecz z Salernitaną (4:1) mógłby być oceniony wyżej od bramkarza Juve, ale nawet przy widocznym luzie i zabawie, brakowało nieco konkretów.
Gol kolejki
Gianluca Caprari w meczu Hellas – Bologna (2:1). Gol piętą. Strzelony prosto z powietrza. Z ostrego kąta. Może faktycznie taka kombinacja idzie na konto Łukasza Skorupskiego, ale nie można nie docenić strzelca skutecznie wykonującego taką próbę. Tu nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć.
Ciekawe kto będzie jemu odgrywał piłki