Federico Chiesa wrócił do gry w Juventusie, ale przyznaje, że 10 miesięcy przerwy spowodowanej kontuzją było dla niego bardzo trudne, a okres rehabilitacji wydawał się nie mieć końca.
- Chiesa w styczniu zerwał więzadła krzyżowe
- Włoch potrzebował 10 miesięcy, by wrócić do gry
- Gracz Juventusu na placu gry pojawił się po raz pierwszy dopiero 2 listopada
Chiesa wrócił do gry po długiej przerwie
Federico Chiesa w styczniu doznał fatalnej kontuzji. Mistrz Europy zerwał więzadła krzyżowe i stało się jasne, że do gry wróci dopiero za kilka miesięcy. Wydawało się, że Włoch jest bliski powrotu na boisku już w sierpniu, ale z powodu stanu zapalnego jego powrót do gry odwlekał się w czasie.
Ostatecznie Chiesa wrócił na plac gry w oficjalnym meczu Juventusu dopiero 2 listopada. Wystąpił przez 16 minut w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Paris Sain-Germain. Od tego czasu Chiesa zaliczył jeszcze dwa krótkie epizody na boiskach Serie A, a niedzielny mecz z Lazio zakończył z asystą przy golu Arkadiusza Milika.
– Miło tu być i wrócić do poprzedniej rutyny. Minęło 10 niekończących się miesięcy. W sierpniu, kiedy wydawało się, że podczas treningów jestem już prawie na mecie, miałem kolejne problemy z kolanem. Musiałem zrobić badania kontrolne, poleciałem z powrotem do Innsbrucku. Sierpień był naprawdę okropny, ale dzięki sile, wytrwałości i ludziom, którzy mnie kochali, wyszedłem z tego. Potrzebowałem dwóch miesięcy, żeby wrócić do formy. Powrót do gry przeciwko PSG był upragnionym zamknięciem koła – przyznał Chiesa.
Chiesa opuścił w sumie 42 mecze Juventusu we wszystkich rozgrywkach, a jego brak był aż nadto widoczny w ofensywnych poczynaniach Starej Damy. Bianconeri mieli ogromne problemy na początku tego sezonu, co poskutkowało odpadnięciem z Ligi Mistrzów już w fazie grupowej.
Zobacz również: Real Madryt szykuje wielki transfer. Planuje wykraść gwiazdę Interu
Komentarze