Znakomicie dla piłkarzy Milanu rozpoczęło się spotkanie z Tottenhamem. Brahim Diaz już w 7. minucie trafił do siatki, a prowadzenie udało się dowieźć do końca. Tottenham miał swoje okazje, ale brakowało mu ostatniego podania i lepszej finalizacji. Rossoneri udadzą się na rewanż do Londynu w dość dobrej sytuacji.
- Już w 7. minucie Milan objął prowadzenie 1:0 po golu Brahima Diaza
- Tottenham przejął w drugiej połowie inicjatywie, ale mało w jego grze było konkretów
- Rossoneri mieli dwie świetne okazje w drugiej połowie na podwyższenie wyniku
Atomowy początek Milanu
Media włoskie pełne były obaw o wynik starcia Milanu z Tottenhamem. Rossoneri woleliby zapewne zapomnieć o kilku ostatnich meczach, w których prezentowali się tragicznie. Mimo wyraźnego kryzysu to gospodarze już od pierwszych minut rzucili się wściekle na rywala i zaczęli bombardowanie jego bramki. Przyniosło to trafienie już w 7. minucie. Forester obronił uderzenia Lucasa Hernandeza i Brahima Diaza, jednak wobec dobitki 23-latka był już bezradny. Rossoneri objęli prowadzenie i mogli uspokoić już nieco grę.
W odpowiedzi na to groźne uderzenie głową posłał w 13. minucie Harry Kane, ale trafił wprost w Tatarusanu. Na kolejną groźną akcję bramkową przyszło nam poczekać do 39. minuty. Lucas Hernandez wpadł w pole karne i próbował dogrywać do Girouda. W ostatniej chwili w akcję wmieszał się Dier i oddalił zagrożenie.
Tottenham z inicjatywą, Rossoneri z okazjami
Od początku drugiej połowy inicjatywa należała do Tottenhamu. Niewiele jednak wynikało z tego zagrożenia pod bramką Milanu. Rywale zdecydowanie nie oszczędzali tego wieczoru Sandro Tonaliego, który kilkukrotnie był brutalnie faulowany. Sędzia mógł równie dobrze już na początku drugiej połowy ukarać czerwoną kartkę Romero. Argentyńczyk obejrzał jednak żółtko.
Wreszcie Milan przebudził się i w 78 minucie był bliski strzelenia gola na 2:0. Giroud zgrał w polu karnym do De Ketelaere, ale Belg uderzył niecelnie. Chwilę później znów było groźnie po dwójkowej akcji Leao – Messias. Portugalczyk celnie wrzucił, a napastnik próbował pokonać Forstera uderzeniem głową. Pomylił się o centymetry.
Gospodarzom mimo zagrożenia ze strony rywali udało się obronić prowadzenie i do rewanżu przystąpią z zaliczką.
Komentarze