Ansu Fati, Milik i inni. Bat prezesa na piłkarza

Ansu Fati
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Ansu Fati

Co łączy Arkadiusza Milika, Ansu Fatiego i Mateusza Wdowiaka? Wszyscy doświadczyli/doświadczają/doświadczą tak zwanego Klubu Kokosa. To jedna z najcięższych, a zarazem najgłupszych kar, jaką świat piłki nożnej wymyślił. Patrząc na to z perspektywy zawodników. Prezesi, a przynajmniej niektórzy, mają pewnie odmienne zdanie.

Czytaj dalej…

Przypomnijmy pokrótce jak powstał Klub Kokosa. Świetnie zostało to opisane w artykule “Przeglądu Sportowego” pt.”Twardy kokos do zgryzienia”. Przedstawiono, skąd wzięła się nazwa (od nazwiska Daniela Kokosińskiego, który mimo że nie był kluczową postacią drużyny, pobierał wysokie wynagrodzenie, a nie chciał odejść z klubu, przyp. red.), jak wyglądały treningi w takim klubie i kto był jego zwolennikiem. Warto zwrócić uwagę na dwa mocne cytaty, przedstawiające stanowisko ówczesnych włodarzy Polonii Warszawa.

– Wokół Kokosińskiego stworzyliśmy klub nieudaczników. Nie chcemy, by psuli Młodą Ekstraklasę, nie chcemy, by zarażali młodych chłopaków swoją indolencją i nieudacznictwem. Ci najsłabsi muszą trenować w Klubie Kokosa – mówił w rozmowie z “PS” z 25 listopada 2010 roku ówczesny właściciel Polonii Warszawa Józef Wojciechowski.

– Ma być w naszym klubie postacią sztandarową, która będzie odstraszać zawodników przed brakiem zaangażowania i pobieraniem pensji tylko dlatego, że mają ważne umowy. To przykład dla wielu innych piłkarzy, także z pierwszej drużyny. Dlatego powiem szczerze, że wcale nie chcielibyśmy go sprzedawać – mówił cytowany przez “PS” Piotr Ciszewski, wtedy wiceprezes klubu z Konwiktorskiej.

Piłkarz początkowo nie chciał komentować sprawy, ale po latach przerwał milczenie i również w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” podsumował to tak, że “teraz przynajmniej ma dwa mieszkania i trzy działki budowlane”.

Kibice kochają dobrze grających piłkarzy, ale w momencie, kiedy któremuś z nich nie idzie, często wypominane są wysokie zarobki i brak ambicji. Ja także uważam, że pensje w piłce nożnej są przepompowane, ale skoro taki jest rynek, to tylko głupi nie korzystaliby z jego dobrodziejstw. Fakt, w niektórych momentach mowa o pieniądzach, jakie większość z nas nie zarobi przez całe życie, nawet jakby żyła trzy razy, ale prosta prawda jest taka, choć pewnie brutalna, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Milik na banicji

I tu wjeżdża przypadek, na którym środowisko piłkarskie skupia się w ostatnich dniach i skupiać będzie się jeszcze przez wiele tygodni – ban dla Arkadiusza Milika w Napoli. Polak nie został zgłoszony do żadnych rozgrywek przez klub i jest skazany na treningi indywidualne. W letnim oknie transferowym kilka razy był blisko zmiany barw, podano dokładne sumy z kontraktu, jaki miał podpisać z Romą, mówiono o porozumieniu z Fiorentiną, czy bliskości Tottenhamu, ale skończyło się na niczym, a to nic rozpętało burzę wokół Polaka. Prezes Aurelio De Laurentiis wściekł się na niego i zesłał do ichniejszego klubu Kokosa.

Teraz mamy podzielone środowisko w tym temacie. Jedni mówią, że Milik jest sam sobie winien i nie powinien jechać na Euro za takie podejście, inni bronią go, twierdząc że walczył o swoje i nie można pozwolić sobie na rezygnację z takiego piłkarza, który kadrę zna świetnie, a w trzy miesiące nie zapomni jak się gra w piłkę, bo przerwy spowodowane kontuzją miał dłuższe. Potem za każdym razem wracał na solidny poziom. Osobiście nigdy nie byłem za tym, aby powoływać piłkarzy, kiedy nie grają w klubie, ale dołożyłbym tu gwiazdkę, że nie tyczy się to wszystkich. Nie chodzi o to, że są równi i równiejsi. Niektórzy są dobrzy, ale choćby nie wiem ile grali, nie przeskoczą tych, którzy mają chwilowe problemy w klubie.

*Po prostu są dobrzy i lepsi.

W podobnej sytuacji znalazł się Mateusz Wdowiak z Cracovii, który nie doszedł do porozumienia z Pasami ws. przedłużenia kontraktu. Natychmiast trafił na boczny tor, choć był najlepszym piłkarzem zespołu. “Wdówka” ma o tyle lepiej, że nie musi trenować indywidualnie, a z rezerwami, a także jest zgłoszony do rozgrywek, więc teoretycznie w każdej chwili może wrócić do gry. Na razie nic tego nie zapowiada. Trener Michał Probierz kilka razy był pytany o tę sprawę i dawał do zrozumienia, że dopóki nie będzie porozumienia na linii piłkarz – klub, Wdowiak będzie poza składem. – Potrzebny jest kompromis i piłkarza, i jego agenta. Każdy zawodnik powinien mieć chłodną, swobodną głowę. Ta sytuacja uniemożliwia Mateuszowi pełną koncentrację przed meczem – mówił Probierz przed spotkaniem ze Śląskiem Wrocław.

Klub Kokosa dla dzieci

O ile przypadki Milika i Wdowiaka są podobne, nie grają bo nie dogadali się z klubem ws. kontraktów/transferów, o tyle zadziwiać może kazus Ansu Fatiego. Nowa gwiazda Barcelony i reprezentacji Hiszpanii w przeszłości także trafiła do swoistego Klubu Kokosa. “The Athletic” opisywał w obszernym artykule, jak agenci piłkarscy wyciągali ręce po Fatiego. Szybko dostrzeżono w nim kurę znoszącą złote jaja. Fati grał w zespole juniorskim Sevilli i w pewnym momencie pojawiła się oferta z La Masii. Jak można się spodziewać, młody piłkarz i jego rodzina szybko dogadali się z akademią Barcelony, co rozwścieczyło decydentów z Andaluzji. Ansu Fati zanim trafił w wymarzone miejsce, na rok dostał zakaz gry w meczach zespołów juniorskich Sevilli. Wydawałoby się, że w tak cywilizowanym piłkarsko kraju jak Hiszpania jest to niemożliwe, zwłaszcza jeśli chodzi o 10-letnie dzieci. Tam również poszło o pieniądze. Real Madryt składał najwyższą ofertę, Sevilla myślała, że ma porozumienie, ale Fati, który był fanem Barcelony, wybrał to, co podpowiadało mu serce i chłopięca fascynacja futbolem. Na szczęście roczna banicja nie zastopowała rozwoju wielkiego talentu.

Historia Daniela Kokosińskiego, który po latach sam pokazał jakie było jego podejście do sprawy, raczej mnie nie rusza. Tam nie liczyło się ani dobro klubu ani dobro piłkarza, choć najłatwiej w komunikatach dla mediów chować się za takimi hasłami. Był to zawodnik, któremu famę przyniosła ta konkretna sytuacja z Polonii, a nie cudowne zagrania i piękne gole.

Inaczej patrzę na Milika i Wdowiaka, którzy coś znaczą w piłce, w tej europejskiej i w tej krajowej, dali coś swoim klubom i mają prawo domagać się czegoś więcej.

Na koniec zupełnym szokiem jest dla mnie Klub Kokosa dla dzieci, jak to miało miejsce w przypadku Fatiego, zwłaszcza, że ta akcja nie działa się na peryferiach wielkiej piłki. Tego nie akceptuję, to nie powinno się nigdy zdarzyć.

Komentarze