Bartłomiej Rabij: Messi odchodzi z Barcelony?

Lionel Messi
Obserwuj nas w
fot. Fatih Aktas / Anadolu Agency/ Hepta / Sport P Na zdjęciu: Lionel Messi

Jestem szczęściarzem, który oglądał Messiego na Camp Nou w czasach, kiedy FC Barcelona siała postrach na stadionach świata. Przez kilka sezonów, siadałem na trybunach katalońskiego giganta i oglądałem Messiego w towarzystwie Pujola, Xaviego, Iniesty.

Czytaj dalej…

Partnerzy w ataku się zmieniali, ale zawsze byli z najwyższej półki: David Villa, Thierry Henry, Zlatan Ibrahimović… Przychodzili, odchodzili, ale bazą zawsze byli wychowankowie Barcy. Końca kariery Puyola można było się spodziewać. Xavi deklarował, że na emeryturę na pewno ruszy gdzieś na saksy. Lecz kiedy odchodził Iniesta coś w sercu zakuło. Ubywali giganci, a wskakiwali do składu bardzo dobrzy, ale jednak nie genialni zawodnicy.

Od zakupu Luisa Suareza w 2014 roku, ani jeden zawodnik wchodzący do składu nie robił różnicy dla gry blaugrany. Oczywiście poziom był bardzo wysoki, ale już nie najwyższy. Trzy z rzędu zwycięstwa Realu w Lidze Mistrzów niemal pogrążyły mentalnie barcelonismo. Mentalnie, bo za wojowników przychodzili zawodowcy. A światem nie trzęsie się kiedy ma się tylko i wyłącznie dobrych profesjonalistów, niechby najlepszych!

W 2015, po triplete odszedł Xavi. Mało nie stracili najlepszego na świecie prawego obrońcy, Daniela Alvesa. Ale po roku Dani został pożegnany bez żalu jako oldboj, po czym jeszcze przez trzy sezony świetnie grał w Juventusie i PSG. Barca do dzisiaj nie znalazła porównywalnej klasy zawodnika na jego pozycji…

W 2017 sprzedano za rekordowe 222 mln euro Neymara. Szok, ile pieniędzy! Ale by go zastąpić wydano jeszcze więcej na Dembele i Coutinho. Obaj się nie sprawdzili. Jeden ciągle kontuzjowany, drugi na wypożyczeniu…

Xavi, Dani Alves, Neymar byli przyjaciółmi Messiego, podobnie jak sprzedany w styczniu 2018 Javier Mascherano. Genialny introwertyk, który po odejściu Puyola i Xaviego miał zostać liderem drużyny, a z okienka na okienko stawał się coraz bardziej samotny.

Prezydent Jose Maria Bartomeu, co sezon odzierał kolejnego z bliskich Messiemu piłkarzy. W 2018 odszedł na emeryturę Iniesta. Przyznam, że byłem zaskoczony. Ten gracz był symbolem gracji i klasy reprezentowanej przez Barcę. Pozwolenie na dogrywanie ostatnich sezonów w Japonii uważałem za nietakt. Leo został z Luisem Suarezem. Żeby nie płakał ściągnięto z Bayernu 31-letniego Arturo Vidala, Chilijczyka rywalizującego z Leo na boiskach całego świata już od 15 lat. Vidal i Suarez byli jedynymi przyjaciółmi w teamie najlepszego i najdroższego gracza świata. Leo miał już 31 lat. Było wiadomym, że jego kariera już jest na fali opadającej, lecz wokół geniusza futbolu można było stworzyć team. Do tego trzeba jednak graczy świetnych, ale dających mistrzowi stałych bodźców do wysiłku i zaangażowania. Tymczasem po dwóch absurdalnych wpadkach w Lidze Mistrzów (odpadnięcia z Romą i Liverpoolem trudno wytłumaczyć) Leo dostał do pomocy francuskiego gwiazdora Griezmanna, którego naprawdę nie lubił i ponoć nawet nie chciał z nim grać w drużynie…

Zaprzyjaźniona z Messim banda brazylijska też została rozbita.

Nie jestem wielkim znawcą teorii zarządzania grupami ludzi, ale elementarne zasady zdrowego rozsądku mówią, iż jeśli masz człowieka wokół którego budujesz zespół to musi mieć w nim swoich zaufanych ludzi. Od 2015 roku, prezydent klubu z żelazną konsekwencją alienował Messiego, otaczając go grupą fanów, kibiców, ale nie ludzie mogących z nim stworzyć paczkę.

Neymar, Daniel Alves, Suarez, Vidal, Xavi – wszyscy najważniejsi towarzysze Messiego w Barcelonie byli twardymi i przeambitnymi sportowcami, o ponadprzeciętnej witalności. Widać, zamknięty w sobie Argentyńczyk takich właśnie kompanionów potrzebuje.

Głupich nie sieją?

A co zrobiło kierownictwo Barcy po kompromitacji z Bayernem? Po pierwsze, zmieniło trenera i dyrektora sportowego (akurat szatnia pierwszą zmianę przyjęła z zadowoleniem). Niestety, po drugie i trzecie było opłakane w skutkach.

Nowym trenerem został Ronald Koeman, ex-zawodnik blaugrany, znany z tego, że nie patyczkuje się z zawodnikami. W Holandii wielkiego halo z tego nie robiono, lecz jeden sezon w Benfice (2004/5), niecały sezon w Valencii – dały sposobność by zapamiętać Holendra jako grubianina.
Koeman chętnie bierze się za porządki i podejmuje się, niczym Herkules, sprzątania w najbardziej zatęchłych stajniach. Sęk w tym, że podczas zagranicznych wojaży, nigdzie długo ten heros miejsca nie zagrzewa. Rekord to dwa sezony w angielskim przeciętniaku, Southamptonie.

Kilka dni po największym upokorzeniu w historii FC Barcelony, Koeman zostaje trenerem, a pierwsze jego decyzje personalne to uderzenie w Messiego, czyli pozbycie się Vidala i Suareza! Tego drugiego w trakcie krótkiej, lakonicznej rozmowy telefonicznej. Trzecią strzelbę w historii blaugrany, najlepszego strzelca w historii Urugwaju? Przyjaciela od serca Lionela? Legendy tak się nie traktuje!

Czy Bartomeu zdawał sobie sprawę, że wściekły Luisito od razu podzieli się wiadomościami z Messim? Jestem przekonany, że tak. Bartomeu bowiem osobiście negocjował zatrudnienie Koemana, osobiście zwolnił dyrektora sportowego, zatem to jego nowy pupil prowadzi rozmowy z graczami w kwestii przydatności na nowy sezon. Ma glejt od sternika klubu!

Dla Leo Messiego był to policzek. Z drużyny wywalają jego najlepszych kumpli, a Leo jest przywiązany do miejsc i ludzi. Nie skacze z kwiatka na kwiatek, wakacje spędza z rodziną w Rosario albo z kumplami z boiska na morzu Śródziemnym. Klaps tym boleśniejszy, że Barca nie ściągnie na powrót Neymara, z którym Argentyńczyk chciałby jeszcze pograć… W zasadzie nie ma Messiemu czego zaoferować! Ani trenera mogącego porwać weterana do jeszcze jednego zrywu (tajemnicą poliszynela jest, iż Leo był niezadowolony z wyrzucenia Valverde i zastąpienia go Setienem), ani zakontraktowania żadnego z topowych zawodników mogących wyzwolić w 33-latku z Rosario ostatnie pokłady sportowego geniuszu.

Kto sięgnie po Argentyńczyka?

Leo odchodzi, a media i kibice głowią się gdzie też mógłby zagrać. Znając jego ambicje to tylko w Europie Zachodniej. Znając jego zarobki, to tylko w Realu (odpada), PSG (Tuchel mówi: witaj Leo), Juventusie (razem z Ronaldo?!), Interze (marzenie byłego sternika, Morattiego) oraz Manchesterze City (Guardiola, Aguero, Otamendi – czyli są koledzy!) lub United (hmm…jest tam coś ciekawego do roboty?). Nie mam pojęcia ile mógłby kosztować transfer podstarzałego już asa, ale mówi się, że 150 milionów euro to na pewno.

Za Vidala nie dostaną nic, Suarez pewnie dostanie też kontrakt do ręki bowiem został mu ostatni sezon umowy. Słowem za trzy legendy piłki z Argentyny, Chile i Urugwaju FC Barcelona wyciśnie akurat na Haalanda i Van de Beeka. Graczy świetnych w Borussii i Ajaksie, ale na pewno futbolistów mogących przejść do historii futbolu?

Niestety, ma Barcelona jakąś osobliwą manierę by łatwo puszczać w świat swoje legendy. Poza Kubalą prawie wszystkie swoje legendy trzymali raptem po kilka sezonów. Cruyff pogra raptem pięć. Maradona tylko dwa, Romario i Ronaldo po jednym, Ronaldinho pięć. Messi przebił ich pod każdym względem. W sumie 20 lat lat w klubie. Kawał czasu! A jednak Barca nie potrafi zatrzymać swej legendy jak Roma Tottiego, Milan Baresiego i Maldiniego, Manchester Giggsa czy Scholesa, Arsenal Bergkampa. A przecież Argentyńczyk przyćmił ich wszystkich.

Aż świerzbi mnie by napisać: zobaczymy co za rok z Busquetsem i Pique? Ostatnimi Mohikanami Pep Teamu, ukochanej drużyny katalońskich kibiców.

(Bartłomiej Rabij)

Komentarze